Niech biega sobie w kukurydzę… II
4 komentarzy Published 13 stycznia 2017    | 
Bolszewizm jest jedynym najeźdźcą na globie, z którym, ze względu na jego naturę, każdy kompromis może prowadzić nie do różnych, a tylko do jednego wyniku: do równi pochyłej wiodącej do przeistoczenia danego narodu w naród sowiecki. Tymczasem jesteśmy świadkami paradoksalnego objawu, mianowicie często daleko posuniętej pobłażliwości dla tych, którzy nadal w tym kompromisie tkwią (nazywa się: „cierpią w Kraju”), a przesadnej surowości dla tych, którzy z tym kompromisem zerwali. Gdy właśnie powinno być odwrotnie. Budzi to podejrzenie, iż chodzi tu nie tylko o względy ideowe, ale może też o miejsce na ciasnym podwórku emigracji politycznej.
Tak pisał Józef Mackiewicz w liście opublikowanym przez paryską Kulturę w początkach 1952 roku(1), w związku z wyjątkowo głośną „sprawą Miłosza”, sprawą porzucenia przez Czesława Miłosza służby dla komunistów. Także w związku z zamieszaniem, jakie decyzja tego pisarza wywoła w świecie emigracji. Dla Mackiewicza była to okazja do spojrzenia wstecz i wyciągnięcia z historii ostatnich kilkunastu lat stosownych wniosków. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Powstanie węgierskie i narodziny sowieckiej strategii. Część VII
6 komentarzy Published 7 stycznia 2017    | 
Nam strzelać nie kazano…
Dogorywanie powstania było bolesne, choć przewidywalne. Maléter, wówczas minister obrony w rządzie Nagy’a w randze generała, został „zaproszony na rozmowy” i aresztowany wraz z całym dowództwem armii węgierskiej, w operacji, która była dokładną repliką zwabienia i aresztowania szesnastu przywódców Polski Podziemnej. Operację zaplanował i przeprowadził ten sam człowiek, który 11 lat wcześniej aresztował generała Okulickiego – Iwan Sierow. Tym razem do poprzedniego wzoru dodano jeszcze upozorowane egzekucje, tak że każdy z uwięzionych uważał się za jedynego pozostałego przy życiu. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Powstanie węgierskie i narodziny sowieckiej strategii. Część VI
0 komentarzy Published 1 stycznia 2017    | 
Kij i marchewka
Dowodem na dwutorowość polityki Chruszczowa w Budapeszcie w pierwszej fazie powstania, służyć mogą wydarzenia z 27 października. Za zgodą Kremla Nagy sformował nowy gabinet, w którym zasiadali „nie-komuniści” (jak np. Tildy, były prezydent komunistycznych Węgier, ale nie członek kompartii), co miało być koncesją ze strony Moskwy. Jednocześnie jednak kolumna czołgów ruszyła na kino Corvin i pobliskie koszary Killiana. Przez pół dnia toczyła się regularna bitwa, w rezultacie której sowieci stracili cztery czołgi i sześciu zabitych, po czym wycofali się. Straty wśród powstańców były zapewne większe, ale wycofanie się sowieciarzy uznano za wielkie zwycięstwo – i słusznie. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Powstanie węgierskie i narodziny sowieckiej strategii. Część V
0 komentarzy Published 23 grudnia 2016    | 
Prowokacja czy nieudolność?
Jak próbowałem pokazać w poprzedniej części, wydarzenia wiodące do wybuchu powstania były bardzo chaotyczne i, jak to zazwyczaj bywa w takich sytuacjach, niedołęstwo jest równie prawdopodobnym wyjaśnieniem tego bałaganu, co spisek. Nie można wykluczyć, że Gerő przygotowywał prowokację przeciw Nagy’owi, którego kunktatorstwo da się rozsądnie wytłumaczyć faktem, że został przed taką prowokacją ostrzeżony. Wiemy o tym od Tibora Méraya, dziennikarza z bliskiego otoczenia Nagy’a (nie jestem w stanie ocenić, czy Méray jest godnym zaufania świadkiem), a przecież pamiętać należy, że już ostrzeżenie przed prowokacją może samo być częścią prowokacji. Jakkolwiek jednak dziwnym może się wydawać postępowanie Nagy’a i Gerő w chwilach poprzedzających powstanie, to najwięcej wątpliwości budzić musi zachowanie sowieciarzy w owych dniach. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Spotkanie autorskie z Jackiem Szczyrbą 8 grudnia 2016 roku
Closed Published 1 grudnia 2016    | 
8 grudnia o godzinie 18.00 w księgarni Moda na Czytanie w Domu Braci Jabłkowskich (ul. Bracka 25, Warszawa) odbędzie się spotkanie z autorem „Punktu Lagrange’a”, Jackiem Szczyrbą.
Informację o spotkaniu znaleźć można także pod adresem księgarni Moda na Czytanie: https://www.facebook.com/
Serdecznie zapraszamy Państwa do udziału.
Prześlij znajomemu
Powstanie węgierskie i narodziny sowieckiej strategii. Część IV
4 komentarzy Published 25 listopada 2016    | 
Poznański czerwiec
Kilka lat temu, p. Amalryk wyraził na naszej witrynie opinię, że zamieszki poznańskie w czerwcu 1956 roku nie były „antykomunistycznym zbrojnym powstaniem, tylko zwykłą bolszewicką prowokacją”:
A cóż się dzieje w czerwcu w poznańskich Zakładach Stalina? Otóż nie kto inny a dziarscy stachanowcy przypomnieli raptem sobie o niesłusznie im potrącanym od lat (sic!) podatku? Ejże! Delegaci ich wyruszają do stolicy walczyć z tą niegodziwością, ale gdy wracają w radosnych nastrojach z Warszawy dowiadują się, że te całe ich warszawskie ustalenia można sobie za psem rzucić! Za to przypadkowo „ktoś” w takim momencie podnosi całemu towarzystwu plan i normy produkcji! Ciekawe!
Co zastanawia, gdy cała impreza tkwi jeszcze w powijakach i jest do opanowania zdecydowaną akcją policyjną, nasze peerelowskie siły milicyjne opanowuje jakaś dramatyczna bezsilność, więc impreza się rozkręca, aż w końcu leje się krew. [1] Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Spotkanie autorskie z Jackiem Szczyrbą
0 komentarzy Published 16 listopada 2016    | 
24 listopada o godzinie 17.30 w Księgarnia na Świętokrzyskiej w Warszawie (ul. Świętokrzyska 14, Warszawa) odbędzie się spotkanie autorskiej z autorem „Punktu Lagrange’a”, Jackiem Szczyrbą.
Informację o spotkaniu znaleźć można także pod adresem Księgarni na Świętokrzyskiej: https://www.facebook.com/events/199418237172073/
Serdecznie zapraszamy Państwa do udziału.
Prześlij znajomemu
Powstanie węgierskie i narodziny sowieckiej strategii
0 komentarzy Published 1 listopada 2016    | 
Część III
Śmierć Stalina
Strajki zaczęły się na krótko po śmierci wielkiego Soso. W maju robotnicy z fabryki Skody zajęli ratusz w Pilznie, spalili sowieckie flagi i wyrzucili popiersie Lenina przez okno, dając znać wszem i wobec, że jest to aluzja do śmierci Masaryka. Strajki wybuchły nawet w Bułgarii, uważanej w Moskwie za ostoję sowietyzmu. Beria, który wraz z Malenkowem, wydawał się przejąć ster władzy w sowietach, wystąpił z propozycją „nowego kursu” i 2 czerwca przedstawił go enerdowcom. Nakazał im porzucić plan pełnego socjalizmu i już 11 czerwca enerdowskie gazety opublikowały pokajanie się przywództwa za błędy i wypaczenia. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Powstanie węgierskie i narodziny sowieckiej strategii
15 komentarzy Published 29 października 2016    | 
Część II
Przyspieszona sowietyzacja
Partie komunistyczne były bardzo słabe w Europie wschodniej, więc armia czerwona musiała przywozić ze sobą swoich własnych komunistów. I tak w każdej lokalnej partii zaistniały dwie frakcje: miejscowa i moskiewska; miejscowym nie bardzo ufano. Ulbricht, Honecker i Misza Wolff byli moskiewskimi komunistami (miejscowych niemieckich komunistów w większości wykończył Hitler). Rákosi i Nagy przybyli z Moskwy, a Rajk i Kádár byli miejscowi; Bierut, Berman i Moczar z Moskwy, a Gomułka miejscowy. Ale w csrs zarówno Gottwald, jak i Slansky, byli moskiewskimi komunistami. Z pewnego punktu widzenia, ten podział jest bez znaczenia: bolszewik to bolszewik, obojętne skąd przyszedł. Ale różnice miały znaczenie dla sowieciarzy, bo oto ci, którzy przeżyli moskiewskie czystki, przeszli przez taktyczne wolty i zmiany kursu, wyszli z wojny zahartowani w wyższej szczepowej lojalności i przynależności do sowietów; wyszli z wojny jako fanatycy, gotowi wykonać każdy rozkaz, całkowicie oddani. Młodsi, jak Wolff czy Moczar, byli poddani ostrej indoktrynacji i wychowani na komunistycznych janczarów. Rację ma Victor Sebestyen, kiedy mówi, że moskiewscy komuniści „wrócili” do krajów sobie obcych, wrócili jako przedstawiciele obcego mocarstwa, by służyć interesom sowdepii. „Mogli być posłani do innego kraju i służyliby z taką samą werwą.” Takimi bolszewikami byli Rákosi i Bierut, Nagy i Moczar. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Powstanie węgierskie i narodziny sowieckiej strategii
2 komentarzy Published 23 października 2016    | 
Część I
Co naprawdę wydarzyło się w Budapeszcie w 1956 roku? Czy było to autentycznie antykomunistyczne powstanie, prawdziwa, krwawa kontrrewolucja, nienotowana w dziejach ujarzmionej wschodniej Europy? Czy raczej arcywzór prowokacji, z którego wypłynęły wszystkie późniejsze sowieckie prowokacje: praska wiosna, Solidarność i rok 1989? Dziwna postać Imre Nagy’a – ortodoksyjnego komunisty, który pozostaje do dziś bohaterem nawet dla nie-komunistycznych Węgrów – ale także obecność Andropowa i Kriuczkowa w Budapeszcie czy trudne do zrozumienia wycofanie się sowietów z Austrii na rok przed powstaniem węgierskim, nasuwały zawsze wątpliwości co do autentyczności tamtych wydarzeń. I wreszcie sam ich przebieg: maleńkie grupki powstańców, często nastolatków, które zmusiły niezwyciężonych krasnoarmiejców do wycofania się ze stolicy. Dowódcy sowieccy pokonani w tak mało chwalebnych okolicznościach, nie zostali rozstrzelani ani posłani na Kołymę, mimo że ich wyjaśnienia, jakoby „nie byli przygotowani do walki w mieście i mieli przestarzałe czołgi typu T-34”, wydają się mało przekonujące. Te same czołgi znakomicie wystarczyły do walki z potęgą Wehrmachtu i na ulicach Berlina zaledwie 11 lat wcześniej, a nagle okazały się do niczego wobec garstki powstańców w Budapeszcie? Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Oczywiście jednak, tam gdzie jest dużo nadużyć, tam jest dużo podejrzeń. Trzeba więc zacząć od likwidowania nadużyć. Od wyplenienia tych kłamstw, których nikt nie uważa za kłamstwa, a zależnie od okoliczności nazywa się je „podnoszeniem na duchu”, „urabianiem opinii”, taktyką, polityką, w najgorszym przypadku dobrą propagandą.*
Pisząc powyższe słowa w 1959 roku, Barbara Toporska adresowała je do politycznej emigracji polskiej. Czy jednak nie jest to przesłanie z gatunku uniwersalnych? Czy i dziś nie powinniśmy potraktować je jako drogowskaz?
We współczesnym, potocznym języku polskim często używa się słowa matrix na określenie spreparowanej fikcji realiów, w których obecnie przyszło żyć Polakom. To samo zjawisko, na stronach Wydawnictwa Podziemnego określane jest, jak mi się zdaje trafniej i poprawniej, mianem łżeczywistości. Niezależnie jednak od zastosowanego określenia, ważna jest istota rzeczy. Skoro uważamy, że tak jest i skoro nie chcemy tej fikcji ulec, jak mamy postępować? Sądzę, że powinniśmy skorzystać z przesłania Toporskiej. Należy zacząć od „wyplenienia tych kłamstw, których nikt nie uważa za kłamstwa”, od krytycznego podejścia do narzucanych nam arbitralnie interpretacji i nieudowodnionych tez, od nazywania tego, co nas otacza, w zgodzie z obiektywną prawdą. Na samym początku od tego, co jak sądzę, jest warunkiem koniecznym: od otwartej dyskusji na ten temat, możliwe, że dyskusji z samym sobą. Aby zrozumieć rzeczywistość, musimy zacząć od samodzielnego myślenia i wyprostowania tego, co zostało wykrzywione. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Składany komunizm (widziany w roku 1991, z poprawkami)
34 komentarzy Published 29 sierpnia 2016    | 
Komunizm upadł.
Skurczył się w sobie,
Chodzić nie może,
Zmniejszył się chyba o głowę;
Nie znam się na tym, ale wygląda,
Jakby miał żeber połowę.
Komunizm, który od połowy XIX wieku krążył po świecie jak widmo, ale też ciążył nad światem w zupełnie nie-widmowy sposób; komunizm, który panował nad ponad połową ludzkości – zniknął, przepadł, ot, tak sobie. Potężna centrala międzynarodowego komunizmu w Moskwie po prostu zwinęła się w kłębek i znikła. To historyczne wydarzenie zostało spowodowane przez „nieudany przewrót sierpniowy w Moskwie”. Tak zwany Beton, z którego wywodzili się nieudaczni spiskowcy, skutecznie zniszczył kompartię, rozbił niesławnej pamięci aparat bezpieczeństwa, ale także zakończył zimną wojnę. Podchmieleni konspiratorzy zadali śmiertelny cios doktrynie marksizmu-leninizmu i w jednym, króciutkim wybuchu błyskotliwej niezdarności, olśniewającej głupoty, raźnego opilstwa i pryncypialnego niezdecydowania, zdemontowali potężny związek socjalistycznych republik sowieckich. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Składany komunizm. Moskiewski pucz
13 komentarzy Published 19 sierpnia 2016    | 
19 sierpnia 1991 roku rozpoczął się w Moskwie trzydniowy spektakl bez precedensu. Niemal każdy szczegół przewrotu był zadziwiający. Pomimo rozlicznych twierdzeń, że samo wydarzenie nie było niespodzianką, zarówno zachodnie źródła jak obóz Jelcyna, musiały niechętnie przyznać, że nie było żadnych informacji zapowiadających pucz. Umknęło to uwagi zachodnich obserwatorów, musi więc być istotne. Historia dostarcza niezliczonych przykładów lekceważenia ostrzeżeń nadsyłanych przez wywiady, ale brak jakichkolwiek ostrzeżeń – jakichkolwiek informacji! – na temat przygotowań do wydarzenia takiej wagi, domaga się logicznego raczej niż historycznego wyjaśnienia. Logicznie rzecz biorąc są trzy możliwości:
-
Wszystkie przygotowania były skutecznie owiane tajemnicą.
-
Wszystkie wywiady zainteresowane rozwojem wypadków w Moskwie są do niczego.
-
Nie było żadnych przygotowań.
Prześlij znajomemu
Niech biega sobie w kukurydzę…
0 komentarzy Published 5 lipca 2016    | 
23 tom DZIEŁ Józefa Mackiewicza, obejmujący publicystykę pisarza z lat 1960-1967, jest dokumentem jego ówczesnego myślenia, myślenia niekoniecznie politycznego, nie zawsze o komunizmie.
Zwraca uwagę tytuł nadany przez wydawcę: Szabla i pałka gumowa. Od takiego dokładnie tytułu rozpoczyna się przedwojenny znakomity felieton autora Drogi donikąd, w którym zaledwie na 4 miesiące przed wybuchem kataklizmu we wrześniu 1939 roku pisał:
Knut i Sybir zastąpiony został przez „nagan” i Sołowki. – Ale czy kto kiedy obserwował w okresie rządów „junkierskiego buta” katorgi tego rodzaju jak obozy izolacyjne, koncentracyjne w Niemczech, albo innych państwach europejskich? Wyprzedziły one najśmielsze fantazje przedwojennych sadystów. O takich sprawkach nie śniło się Aleksandrom, Wilhelmom, królom i cesarzom. Czy kto mógł przypuszczać, że wolność prasy dojdzie kiedyś do ograniczeń dzisiaj stosowanych przez państwa totalistyczne? Dawne nahajki, czy szarże policji konnej, zastąpiły pałki gumowe o wieleż bardziej (trzeba im to przyznać) skuteczne. – Jakże te czasy się zmieniają. […] Dziś w obozach koncentracyjnych nie tylko śpiewać, ale… mówić, uśmiechnąć się nie wolno. Człowiek dostaje pałką w łeb i kopniaka w brzuch. A nikt się nie dowie o tym, co zaszło, bo pisać nie wolno. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Dlaczego jestem pesymistą w kwestii brytyjskiego referendum
23 komentarzy Published 17 czerwca 2016    | 
Za kilka dni Wielka Brytania będzie głosować w referendum i jest bardzo możliwe, że elektorat opowie się za odejściem z Niuni Europejskiej. Osobiście uważam Niunię za z gruntu sowiecką organizację. Sowiecką nie w sensie agenturalnym, choć bez wątpienia są sowieccy agenci w Brukseli i Strasburgu. Sowiecką w sensie sowietyzującego wpływu na świat, na społeczeństwo i na kulturę. Brukselscy komisarze ludowi nie różnią się zasadniczo od sownarkomu sprzed prawie 100 lat, a nie używają tych samych metod tylko dlatego, że nie ma takiej potrzeby. Z mojego punktu widzenia, dobrowolna przynależność do europejskiego projektu federacyjnego jest kwestią polityczną, jest pytaniem o suwerenność. Tak się wszakże nie mają sprawy w oczach Brytyjczyków. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Wywiad z Jackiem Szczyrbą, autorem „Punktu Lagrange’a”
0 komentarzy Published 13 czerwca 2016    | 
Dariusz Rohnka: Moim rozmówcą jest Jacek Szczyrba, autor powieści sensacyjno-politycznej „Punkt Lagrange’a”. Czy takie określenie tej książki zdaje się Panu trafne?
Jacek Szczyrba: Nie jestem najmocniejszy w nazywaniu gatunków literackich. Mnożą się one ostatnimi czasy w szalonym tempie. Wydaje mi się, że określenie tematyki opisywanej w mojej powieści jako sensacyjno-politycznej jest uzasadnione, chociaż pewnie znalazłoby się jeszcze kilka dodatkowych przymiotników, które mogłyby ją dookreślić. Pozwólmy jednak czytelnikom na samodzielną ocenę.
DR: Może jednak uchyli Pan rąbka autorskiej koncepcji? Tych „kilka dodatkowych przymiotników” wzbudza ciekawość.
JSz: Fabuła mojej powieści obraca się wokół tematów związanych między innymi z działalnością służb wywiadowczych. W tle pojawia się historia rozgrywek pomiędzy CIA i KGB, przede wszystkim wątek związany z Anatolijem Golicynem, uciekinierem z ZSRS, który próbował przekazać najistotniejsze dla Zachodu informacje o strategii ekspansji komunizmu. Myślę, że przymiotnik „szpiegowska” w odniesieniu do powieści też byłby na miejscu. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Michał Bąkowski: Dlaczego akurat rok 1946? Czy rok 1944 nie był bardziej dramatyczny? A 1947 równie przełomowy? Innymi słowy, czy konkretna data ma tu jakieś wyjątkowe znaczenie? Dlaczego umieścił Pan akcję powieści w tym właśnie czasie?
H: Dlaczego akurat 1946? Czy istniał jakiś bardzo konkretny motyw poza chęcią wplecenia wątków powieściowych w ten akurat, bardzo bogaty w wydarzenia, historyczny czas? Może tak, może nie. Proszę wybaczyć słowną wstrzemięźliwość, ale ja po prostu nie chciałbym odbierać czytelnikom przyjemności odkrywania w książce znaczeń, które na pierwszy rzut czytelniczego oka nie są jakoś bardzo wyeksponowane. 1946 to był zdecydowanie interesujący rok, co rzekłszy… Istnieją bardzo różne, skrajne „filozofie” traktowania własnego tekstu. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Geopolityczny punkt wyjścia i narodowy grób pamięci
32 komentarzy Published 18 maja 2016    | 
Marność dzisiejszej literatury polskiej przejawia się między innymi w tym, że w „przebudowanej” Polsce ludowej, wykreowanym przez komunistów tworze uważanym powszechnie za wolną Polskę, pomimo zaistniałych ku temu możliwości, nie ukazała się ani jedna powieść, mająca za swoich bohaterów tych, którzy w trakcie i po zniewoleniu naszego kraju przez bolszewików od początku postanowili z nimi otwarcie i konsekwentnie walczyć. Nie dali się nabrać na dezinformację oraz podstęp i postanowili czynnie przeciwstawić się komunizmowi. Pragnęli go pokonać i wymierzać bolszewikom sprawiedliwość za zniewolenie milionów ludzi. Dziś, nareszcie możemy przeczytać dwie powieści, które taką postawę przedstawiają jako właściwy wybór oparty na poszukiwaniu prawdy. Dwie mądre książki.
„Punkt Lagrange’a”
Myślę, że każdy kto zapoznał się z treścią artykułów zamieszczonych na witrynie internetowej Wydawnictwa Podziemnego rozważał syntetyczne ujęcie zawartych w nich informacji, hipotez oraz opinii dotyczących bolszewizmu. Zastanawiał się, czy są one uzasadnione, czy mają przymioty realizmu, czy są logicznie spójne oraz w jaki scenariusz wydarzeń mogą się razem ułożyć. Wreszcie, także nad tym, jakie z nich można wysnuć wnioski. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Rozpowszechnione jest przeświadczenie, że historia płynie szerokim nurtem w określonym kierunku. Jeżeli tak jest w istocie, to nie zawadzi przypomnieć, że z prądem płyną tylko śmiecie. Być może jednak „obok wielkiej mętnej rzeki dziejów ogólnych, toczącej swój piach i swe zbrodnie, zaczyna płynąć jak gdyby strumień drugi, mniej obfity, mniej ciągły, strumień dziejów ‘małych’, ale tych właśnie, poprzez które całość nabiera sensu, a zło tamtych jest odkupione”. Autor tych słów, Henryk Elzenberg, nie uznałby z pewnością Klubu Likwidacji Bola za część owych dziejów małych, ale mnie osobiście korci, żeby spróbować dojrzeć zalążek odkupienia w wysiłkach odważnych ludzi, którzy pragnęli obalić najgorszą tyranię, jaką znał świat – zalążek odkupienia za naszą własną bierność. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
I
Klub Likwidacji Bola – dziwna nazwa. Nie dotyczy wcale planów zamachu na Bolka, jak mogłoby się wydawać. Jest to historia o wiele ciekawsza i poważniejsza, a nieliczne jej ślady warte są wyjęcia na światło dzienne. Klub Likwidacji Bola był zupełnie nieformalny i raczej tajny. Członkowie spotkali się oficjalnie zaledwie dwa razy w londyńskich hotelach, w Savoyu na Strandzie i w Café Royal na Piccadilly Circus w listopadzie 1919 roku. Celem członków klubu było ni mniej ni więcej, tylko obalenie bolszewickiej władzy w Rosji. „Chcieliśmy, mówiąc stylem ‘krótkiego kursu KP’: cofnąć koło historii wstecz. Mimo tak młodego wieku, Bóg mi świadkiem, chciałem szczerze.” – mówił Józef Mackiewicz o swoich wysiłkach w celu obalenia bolszewizmu. Nie sądzę, żeby Mackiewicz mógł kiedykolwiek słyszeć o Bolo Liquidation Club, ale wystarczy przeczytać opis spotkań w wileńskiej „Pralni” Tadeusza Zakrzewskiego w Drodze donikąd, żeby dostrzec, jak bliska byłaby mu idea takiego klubu. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
III SPOTKANIA
Ciekawe jakież to rzeczy mogą przyśnić się filozofom? Weźmy jako przykład kraj, będący sceną tej powiastki. Czy brakuje mu przeszłości, tradycji, kultury, historii, cywilizacyjnych aspiracji? Czy całe jego istnienie nie jest związane z czymś ach i och, wielkim, wyjątkowym, uniwersalnym? Czyż nie rości pretensji do nietuzinkowej wyjątkowości na mapie świata, na kartach historii? Kraj wielkiej przeszłości, wielkich wodzów, marzeń, poetów! A jeśli się odrobinę tylko zagłębić w fakty, cóż my tu mamy? Klęskę za klęską, niewolę za niewolą, katastrofę za katastrofą, wstyd i płacz, i brak woli szczerej, żeby cokolwiek z tym zrobić, zmienić — wyrwać spod działania komunału, jacy to jesteśmy dobrzy, odważni, sprawiedliwi. I chęć ucieczki, zawsze tylko — ucieczki. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Punkt Lagrange’a. Drugi fragment powieści.
28 komentarzy Published 24 marca 2016    | 
Chłodny podmuch wiatru zamiótł kilka liści pod nogi przybysza. Wrzesień przyniósł co prawda zapowiedź przedwczesnej jesieni, ale Mazury jeszcze nie całkiem pozbyły się uroków odchodzącego lata. Jezioro wciąż kusiło krystaliczną wodą. Rozpoczął obchód trzymając się w bezpiecznej odległości od ogrodzenia, aby nie zwrócić uwagi obsługi ośrodka. Po raz setny przyłożył do oczu lornetkę i ocenił sytuację. W zasadzie była tylko jedna droga dająca szanse na pozostanie niezauważonym. Jezioro sąsiadowało z ogólnodostępną drogą i tu nie było siatki, tylko bagnisty brzeg porośnięty wysokimi szuwarami. Stąd do głównego budynku administracyjnego było około ośmiuset metrów, z czego większość przez wodę. Cały odcinek wodny można było pokonać wzdłuż brzegu, kryjąc się za wysoką roślinnością. Nie wiedział, jak ścisła była ochrona, czy w ogóle ktoś pilnował wstępu, ale wolał założyć, że ma przed sobą teren dość dobrze kontrolowany. Wrócił do samochodu ukrytego w lesie i wyciągnął z bagażnika gumowy materac. Odczekał godzinę do zmierzchu, po czym wrócił do punktu wypadowego. Nadmuchał materac, rzucił go na wodę, położył się na nim i zaczął wiosłować rękami starając się robić jak najmniej hałasu. Trzymał się blisko szuwarów, tak żeby być poza zasięgiem wzroku potencjalnych strażników. W miarę zbliżania się do celu rozpatrywał kolejne scenariusze działania. Wielki kompleks budynków, w tym hotel, stołówkę i coś, co wyglądało na salę sportową oświetlało anemiczne światło latarni. Budynek, który go interesował najbardziej tonął w mroku, co było okolicznością sprzyjającą. Najwyraźniej nawet w resorcie czasem psuły się żarówki. No cóż, kryzys… Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Józef Mackiewicz nie miał szczęścia. Nie miał go za życia, nie ma i po śmierci. Podziwiany za inteligencję, przenikliwość, nieortodoksyjne spojrzenie na sprawy świata, za wybitne literackie pióro, przez tych samych nierzadko piewców wielkiego talentu i oryginalności był wyśmiewany, wytykany palcami: za przesadę, zapalczywość, za brak należytego umiaru. Ochy i achy mieszały się z zakłopotaniem, z drwiącymi, bywało, uśmieszkami. Najinteligentniejsi, najbardziej życzliwi, nieobarczeni balastem ubocznych, sprzecznych interesów, jak Marian Hemar, nie mogli pojąć tego „uporu”, z jakim konsekwentnie piętnował zło bolszewizmu. Środowisko paryskiej Kultury, chcące uhonorować pisarza i jego twórczy dorobek, nie potrafiło powstrzymać się przed chamską wprost uszczypliwością, okraszając laudację Nagrody im. Zygmunta Hertza niewybrednym, poniżej wszelkiego poziomu kultury, sformułowaniem. Mackiewicz zdecydowanie odmówił przyjęcia tak oprawionego zaszczytu. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Tajemnicza śmierć Aleksandra Litwinienki
60 komentarzy Published 25 stycznia 2016    | 
Martin Sixsmith jest klasycznym aparatczykiem wedle recepty Gramsciego, zalecającej „lewicowcom” marsz przez instytucje. I Sixsmith posłusznie maszerował. Najpierw przez uniwersytety w Oxford i Harvard, na Sorbonie i w Leningradzie, potem przez BBC – jako korespondent w Moskwie, Warszawie, Brukseli i Waszyngtonie – aż do rządu Blaira jako tak zwany spin doctor. Tym mianem określano za czasów Blaira propagandystów rządowych. Sixsmith napisał scenariusze filmowe przedstawiane do wielu nagród aż do Oscarów włącznie, m.in. antyklerykalną Filomenę. Powróćmy jednak na chwilę do jego pracy dla Blaira. W roku 2001 był szefem agit-prop w brytyjskim ministerstwie transportu, kiedy wybuchł tam straszny skandal: podwładna naszego doktora zasugerowała, iż 11 września 2001 był dobrym dniem, by ogłaszać złe wiadomości, bo i tak nikt ich nie zauważy. Sixsmith został wyrzucony na zbity pysk, po czym cała maszyna rządu i partii lejburzystowskiej obróciła się przeciw niemu. O dziwo, miał dość znajomości wśród dziennikarzy, by przeżyć ataki machiny państwowej.
Jak to się stało, że człowiek tak całkowicie należący do lewackiej elity zajął się dochodzeniem w sprawie tajemniczego zabójstwa Aleksandra Litwinienki? Z jednej strony, asfalt-intelektualiści pokroju Sixsmitha rzadko tylko krytykują sowieciarzy. Z drugiej wszakże strony, rzadki zestaw doświadczeń wyposażył go idealnie dla przeprowadzenia takiego dochodzenia. Tak przynajmniej mogłoby się wydawać, gdyż poszukiwacz prawdy w zagmatwanej historii morderstwa Litwinienki musiał przebić się przez masy sowieckiej agit-prop, niewinnie zwanej spin. Sixsmith znał machinacje rządowe intymnie z obu stron, jako wykonawca i jako ofiara, co zresztą zbliżało go do sytuacji samego Litwinienki. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Sowiecka strategia dzisiaj. Glossa do dyskusji
21 komentarzy Published 12 stycznia 2016    | 
Mój artykuł o współczesnej sowieckiej strategii i taktyce wywołał niezwykle żywą dyskusję na ten temat – nie tylko replikę Pana Michała Bąkowskiego, ale i niezwykle cenne komentarze PT. Amalryka i Andrzeja Dajewskiego.
Protokół rozbieżności
Zgoda pomiędzy moją skromną osobą, a Panem Michałem jest co do jednej, zasadniczej kwestii, którą pozwolę sobie wyrazić cytatem z artykułu Pana Michała:
(…) wszystkie elementy działań kliki Putina mają swój pierwowzór w działalności i pismach kliki ojców bolszewizmu.
Celem moich tekstów jest rozwinięcie i uzupełnienie tez Pana Michała. W tekście pod tytułem „Sowiecka strategia dzisiaj” próbowałem wykazać między innymi, że tzw. „projekt eurazjatycki”, realizowany przez ekipę Putina (ale wcześniej Jelcyna i Primakowa – miejmy to na uwadze!) oraz wierchuszkę KPChL stanowi współczesną inkarnację pomysłów Lenina, Stalina i Trockiego, które polegały na stworzeniu systemu sojuszy, federacji i bloków, mających zrealizować bolszewicki cel opanowania świata. Próbowałem wykazać, że praktyczną realizacją tego projektu są sojusze, bloki i organizacje takie, jak współpraca bilateralna ChRL i Rosji Sowieckiej, Szanghajska Organizacja Współpracy, Organizacja Układu Bezpieczeństwa Zbiorowego, BRICS, Alternatywa Bolivariańska itd. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Najnowsze komentarze