Najnowsze komentarze

III Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dziecko w szkole uczy się fałszowanej historii od Piasta do równie sfałszowanego Września i dowie się, że obrońcą Warszawy był nie jakiś tam Starzyński, ale komunista Buczek, który wyłamał kraty „polskiego faszystowskiego” więzienia, by na czele ludu stolicy stanąć do walki z najeźdźcą. – Tak w roku 1952 Barbara Toporska opisywała ówczesny etap bolszewizacji Polski.

Przyjmijmy, na potrzeby niniejszej ankiety, że był to opis pierwszego etapu bolszewizacji, klasycznego w swoim prostolinijnym zakłamaniu. Kolejny etap nastąpił szybko, zaledwie kilka lat później, gdy – posługując się przykładem przytoczonym przez Barbarę Toporską – w kontekście obrony Warszawy wymieniano już nie tylko komunistę Buczka, ale także prezydenta Starzyńskiego (i to z największymi, bolszewickimi honorami). Przyszedł w końcu także moment, gdy komunista Buczek albo znikł z kart historii, albo też przestał być przedstawiany w najlepszym świetle – jeszcze jeden, mocno odmieniony okres.

Mamy tu zatem dynamiczne zjawisko bolszewizmu i szereg nasuwających się pytań. Ograniczmy się do najistotniejszych, opartych na tezie, że powyższe trzy etapy bolszewizacji rzeczywiście miały i mają miejsce:

1. Wedle „realistycznej” interpretacji historii najnowszej utarło się sądzić, że owe trzy etapy bolszewickiej strategii są w rzeczywistości nacechowane nieustającym oddawaniem politycznego pola przez bolszewików. Zgodnie z taką wykładnią, historię bolszewizmu można podzielić na zasadnicze okresy: klasyczny, ewoluujący, upadły. Na czym polega błąd takiego rozumowania?

2. Jak rozumieć kolejno następujące po sobie okresy? Jako etapy bolszewizacji? Jako zmiany wynikające z przyjętej strategii, czy ze zmiennej sytuacji ideowej i politycznej, czy może trzeba wziąć pod uwagę inne jeszcze, niewymienione tu czynniki?

3. Trzy etapy i co dalej? Czy trzecia faza spełnia wszystkie ideowe cele bolszewizmu, czy wręcz przeciwnie – jest od realizacji tych celów odległa? Czy należy spodziewać się powrotu do któregoś z wcześniejszych etapów, a może spektakularnego etapu czwartego lub kolejnych?

Zapraszamy do udziału w naszej Ankiecie.

II Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dorobek pisarzy i publicystów mierzy się nie tyle ilością zapisanych arkuszy papieru, wielkością osiąganych nakładów, popularnością wśród współczesnych czy potomnych, poklaskiem i zaszczytami, doznawanymi za życia, ale wpływem jaki wywierali lub wywierają na życie i myślenie swoich czytelników. Wydaje się, że twórczość Józefa Mackiewicza, jak żadna inna, nadaje się do uzasadnienia powyższego stwierdzenia. Stąd pomysł, aby kolejną ankietę Wydawnictwa poświęcić zagadnieniu wpływu i znaczenia twórczości tego pisarza.

Chcielibyśmy zadać Państwu następujące pytania:

1. W jakich okolicznościach zetknął się Pan/Pani po raz pierwszy z Józefem Mackiewiczem?
Jakie były Pana/Pani refleksje związane z lekturą książek Mackiewicza?

2. Czy w ocenie Pana/Pani twórczość publicystyczna i literacka Józefa Mackiewicza miały realny wpływ na myślenie i poczynania jemu współczesnych? Jeśli tak, w jakim kontekście, w jakim okresie?

3. Czy formułowane przez Mackiewicza poglądy okazują się przydatne w zestawieniu z rzeczywistością polityczną nam współczesną, czy też wypada uznać go za pisarza historycznego, w którego przesłaniu trudno doszukać się aktualnego wydźwięku?

Serdecznie zapraszamy Państwa do udziału.

Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

1. W tak zwanej obiegowej opinii egzystuje pogląd, że w 1989 roku w Polsce zainicjowany został historyczny przewrót polityczny, którego skutki miały zadecydować o nowym kształcie sytuacji globalnej. Jest wiele dowodów na to, że nie tylko w prlu, ale także innych krajach bloku komunistycznego, ta rzekomo antykomunistyczna rewolta była dziełem sowieckich służb specjalnych i służyła długofalowym celom pierestrojki. W przypadku prlu następstwa tajnego porozumienia zawartego pomiędzy komunistyczną władzą, koncesjonowaną opozycją oraz hierarchią kościelną, trwają nieprzerwanie do dziś. Jaka jest Pana ocena skutków rewolucji w Europie Wschodniej? Czy uprawniony jest pogląd, że w wyniku ówczesnych wydarzeń oraz ich następstw, wschodnia część Europy wywalczyła wolność?

2. Nie sposób w tym kontekście pominąć incydentu, który miał miejsce w sierpniu 1991 roku w Moskwie. Czy, biorąc pod uwagę ówczesne wydarzenia, kolejne rządy Jelcyna i Putina można nazwać polityczną kontynuacją sowieckiego bolszewizmu, czy należy raczej mówić o procesie demokratyzacji? W jaki sposób zmiany w Sowietach wpływają na ocenę współczesnej polityki międzynarodowej?

3. Czy wobec rewolucyjnych nastrojów panujących obecnie na kontynencie południowoamerykańskim należy mówić o zjawisku odradzania się ideologii marksistowskiej, czy jest to raczej rozwój i kontynuacja starych trendów, od dziesięcioleci obecnych na tym kontynencie? Czy mamy do czynienia z realizacją starej idei konwergencji, łączenia dwóch zantagonizowanych systemów, kapitalizmu i socjalizmu, w jeden nowy model funkcjonowania państwa i społeczeństwa, czy może ze zjawiskiem o zupełnie odmiennym charakterze?

4. Jakie będą konsekwencje rozwoju gospodarczego i wojskowego komunistycznych Chin?

5. Już wkrótce będzie miała miejsce 90 rocznica rewolucji bolszewickiej w Rosji. Niezależnie od oceny wpływu tamtych wydarzeń na losy świata w XX wieku, funkcjonują przynajmniej dwa przeciwstawne poglądy na temat idei bolszewickiej, jej teraźniejszości i przyszłości. Pierwszy z nich, zdecydowanie bardziej rozpowszechniony, stwierdza, że komunizm to przeżytek, zepchnięty do lamusa historii. Drugi stara się udowodnić, że rola komunizmu jako ideologii i jako praktyki politycznej jeszcze się nie zakończyła. Który z tych poglądów jest bardziej uprawniony?

6. Najwybitniejszy polski antykomunista, Józef Mackiewicz, pisał w 1962 roku:

Wielka jest zdolność rezygnacji i przystosowania do warunków, właściwa naturze ludzkiej. Ale żaden realizm nie powinien pozbawiać ludzi poczucia wyobraźni, gdyż przestanie być realizmem. Porównanie zaś obyczajów świata z roku 1912 z obyczajami dziś, daje nam dopiero niejaką możność, choć oczywiście nie w zarysach konkretnych, wyobrazić sobie do jakiego układu rzeczy ludzie będą mogli być jeszcze zmuszeni 'rozsądnie' się przystosować, w roku 2012!

Jaki jest Pana punkt widzenia na tak postawioną kwestię? Jaki kształt przybierze świat w roku 2012?



Michał Bąkowski


Masowe niecnotki

Piszę ten tekst z dwóch powodów. Przede wszystkim, ponieważ nie chcę zostawiać bez odpowiedzi pana Triariusa, którego komentarze pod moim poprzednim artykułem wywołały dyskusję. Ale także dlatego, że format internetowego komentarza jest zbyt wąski, że nie pozwala na pochylenie się nad ważniejszymi sprawami, na rozwinięcie pobocznych wątków, na konstrukcję wywodu – a w każdym razie mnie brak na to talentu. Komentarz jest dobrym miejscem, żeby w paru linijkach odeprzeć zarzut lub nawet uzasadnić odmienny pogląd, ale nie nadaje się do rozważenia problemu. A więc do rzeczy. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Rzekome umiejętności konspiracyjne Polaków są jednym z rozlicznych mitów polrealizmu.  Ukazał się ostatnio artykuł autora podpisującego się Rolex, który rozprawia się z legendą dość skutecznie.  Przeczytałem wstępną część tekstu Rolexa, przytakując mu w myślach, co zdarza mi się nader rzadko.  Rozciągnięcie wysiłków państwa podziemnego na lata 1939-1990 wydało mi się przesadą, ale wyjaśniające zdanie („taką przyjmuję cezurę zakładając, że koniec walki nastąpił po, moim zdaniem błędnej, decyzji o przekazaniu insygniów władzy prezydenckiej i likwidacji pozostałości organizacyjnych po rządzie na uchodźstwie w Londynie”) jest tak uderzająco słuszne, że gotów jestem autorowi wybaczyć brak rozróżnienia między Państwem Podziemnym a instytucjami Rzeczpospolitej Polskiej na Uchodźstwie. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Nie może być niespodzianką dla stałych czytelników niniejszej strony, że, generalnie rzecz biorąc, lubię czytać Józefa Mackiewicza.  Lubię jego styl, ironiczny ton, swoisty timbre wypowiedzi.  Lubię jego inteligencję, erudycję, kulturę.  Wysoko cenię jego polemiczny ferwor, żelazną konsekwencję myślenia, nie zapominając oczywiście, że najważniejsze w tym pisarstwie jest co raczej niż jak.  Rozumie się zatem samo przez się, że czytałem wydane niedawno Listy do Redaktorów „Wiadomości” [1] z wielką przyjemnością.  Zaskoczyło mnie jednak, że przyjemność zwiększała się, ilekroć wśród listów Mackiewicza pojawiały się listy jego żony.  Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu
Dariusz Rohnka


Spowite w aksamit

Sądziłem do tej pory, że największy cyrk świata, przy którym blednie z zazdrości antyczny Circus Maximus, odegrany został w grudniu 1989 roku w Bukareszcie i na rumuńskiej prowincji. Nie tylko lider i konferansjer „antykomunistycznej” opozycji, Ion Iliescu, okazał się być kumplem z ławy szkolnej samego Michaiła G.; nie tylko rzekomo „niezależny” żongler i nowy premier „rewolucyjnej” Rumunii, Petre Romanu, został, w niejakiej konfuzji, rozpoznany jako przedstawiciel „złotej komunistycznej młodzieży” oraz bywalec komunistycznych salonów, osobnik skrupulatnie zapewne przygotowywany do roli pierestrojkowego rewolucjonisty; nie tylko w bardzo niedemokratyczny sposób zamordowano małżeństwo Ceausescu, najprawdopodobniej w obawie, aby przed zejściem nie chlapnęli czegoś niedyskretnego. Organizatorzy rumuńskiego cyrku byli do tego stopnia zdeterminowani, że gdy w połowie grudnia pamiętnego roku ludność tego kraju nie wykazała się rewolucyjnym zapałem w stopniu satysfakcjonującym, postanowiono podsycić atmosferę, wywlekając z kostnic ciała ludzi zmarłych śmiercią jak najbardziej naturalną i prezentując je w mediach jako ofiary komunistycznej masakry. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Muszę rozpocząć od osobistego wyznania, co nigdy nie jest dobrą taktyką.  Józef Mackiewicz odmienił moje życie.  Gdyby nie lektura tego nadzwyczajnego pisarza moje losy potoczyłyby się inaczej.  Zwycięstwo prowokacji czytałem po raz pierwszy w prlu z wypiekami na twarzy; czytałem kserokopię, która na stronie tytułowej miała już ledwo widoczne po wielokrotnym kopiowaniu stemple: Biblioteka MSW – nie wolno kopiować.  Gdybym nie był poznał pism Mackiewicza w mętnych i smętnych czasach stanu wojennego, tkwiłbym – być może do dziś – w czymś co Mackiewicz nazywał polrealizmem.  Powtarzałbym nadal, jak papuga, utarte mądrości tego, co w Polsce nazywa się „myślą polityczną”, a co ani z myśleniem, ani z polityką nie ma naprawdę nic wspólnego, jest w zamian wiecznym obracaniem w kółko tych samych fałszywych przesłanek z odmiennym rozłożeniem akcentów.  Opowiadałbym w koło Macieju o „Rosji”, której odwieczny duch ma się rzekomo przejawiać w sowietach.  Uważałbym prl za państwo, jakkolwiek niedoskonałe, to jednak polskie.  Przyjąłbym zapewne Magdalenkę i jej rycerzy okrągłego stołu z całym dobrodziejstwem inwentarza, wedle uświęconej formuły tak trafnie wyrażonej przez Mackiewicza w Drodze donikąd: „No, bo jakże inaczej?”  Cieszyłbym się, że „w moim kraju obalono komunizm”, że ukoronowano orła, że był „nasz premier – wasz prezydent”.  Opowiadałbym zapewne do dziś niestworzone androny o „bohaterskim oporze Polaków wobec sowieckiego najeźdźcy”.  I tak dalej.  Ale – Bogu dziękować – czytałem Mackiewicza.  A przeczytawszy i potraktowawszy z powagą, nie wypadało mi więcej pleść trzy po trzy o oporze, skoro prawie żadnego oporu wobec bolszewii w Polsce nie było.  Nie mogłem nadal bredzić o roli Kościoła w walce z bezbożnym komunizmem, skoro Episkopat potępił i wyklął tych nielicznych, co taki opór stawiali.  Jeśli zatem Mackiewicz odmienił moje życie, to mam wobec niego dług wdzięczności.  Z tego oczywiście nie wynika wcale, że trzeba pisać o nim na klęczkach, ale też o nikim i o niczym nie należy.  W tym atoli wypadku byłoby to przede wszystkim nie-mackiewiczowskie, a może wręcz anty-mackiewiczowskie. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Żmudne budowanie mitu

Niewątpliwą zaletą książki Buchara jest umiejętne kreowanie napięcia. Gdy wydaje się już, że osiągnęliśmy apogeum intelektualnej przygody, wczytując się w refleksje historyczne szefa amerykańskiego wywiadu, który w dobrej wierze przyjmuje do wiadomości kapryśny nastrój swojego największego wroga, choć i ten nastrój i cała kolacyjna aura (posiłek był nader obfity, pewnie i zakrapiany) zostały specjalnie spreparowane dla niego, gdy zatem osiągnęliśmy punkt skrajnego zaskoczenia, Buchar wyciąga kolejną rewelację. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Do swojego dwustustronicowego wywiadu zaprosił Robert Buchar aż osiemnastu uczestników, dlatego, z oczywistych powodów, nie ma sposobu na dokładne zrelacjonowanie poglądów ich wszystkich (choć każdy z nich mówi coś interesującego). Można, co najwyżej, pokusić się o przedstawienie mniej lub bardziej ogólnego wrażenia, jakie pozostawiają.

Grupa Bucharowskich rozmówców nie jest jednorodna. Obok nazwisk głośnych, czasem nawet słynnych, osób zajmujących w przeszłości (i obecnie) wysokie stanowiska, są tam również postacie mniej znane, za to nie mniej interesujące, między innymi spora grupa czeskich działaczy politycznych i agentów, którzy mówią niezwykle ciekawe rzeczy o genezie, przebiegu i dalekosiężnych skutkach tzw. welwetowej rewolucji. Tym wątkiem, wątkiem czechosłowackim, zajmiemy się osobno. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Książka Roberta Buchara, Do diabła z rzeczywistością…*, jest zjawiskiem nietypowym. Właściwie nie jest książką w tradycyjnym znaczeniu, raczej obszernym zestawem wypowiedzi, jakie autor zgromadził i uporządkował na podstawie przeprowadzonej przez siebie ogromnej liczby wywiadów. Do diabła z rzeczywistością… (jakże adekwatny do realiów ostatnich dwóch dekad tytuł) to po prostu literowy zapis filmowego multiwywiadu, jaki pod tytułem The Collapse of Communism – The Untold Story utknął był kilka lat temu, ze względów finansowych (a pewnie i politycznych), w fazie postprodukcji i nie wiadomo czy i kiedy ujrzy światło dzienne. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Niestety większość publikacji o Mackiewiczu nie stoi na należytym poziomie.  Można je podzielić na kilka zasadniczych grup: pierwsza to flaki z olejem czyli powielanie w kółko tych samych pustych sloganów w rodzaju „tylko prawda jest ciekawa”.  Pozycje takie zazwyczaj, choć niekoniecznie, stawiają Mackiewicza na piedestale, a ściślej, umieszczają go w kapliczce; w kapliczce, w której wielbi się to, co polskie, stawiając go obok Marszałka Piłsudskiego czy Kardynała Wyszyńskiego.  Kłopot w tym, że Mackiewicz tę zmurszałą kapliczkę rozsadza od wewnątrz.   Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Niejaki Czesław Miłosz, napisał kiedyś o Józefie Mackiewiczu:

Nie sposób traktować poważnie wszystkiego, co pisał Mackiewicz-antykomunista. Niektóre jego artykuły są wręcz obsesyjne i graniczące z paranoją, według znanego wzoru wietrzenia wszędzie agentur, nawet w Watykanie. Toteż układając wybór jego pism publicystycznych, należałoby pamiętać, że płacił fantazjowaniem czy nawet wariactwem za stałość swoich poglądów. [1]

Każdy człon tej wypowiedzi jest niesłuszny, ale też czego innego spodziewać się od apologety prlu? Nie zamierzam wcale polemizować z tymi słowami, dość powiedzieć, że Miłosz płacił tego rodzaju bełkotem za brak jakichkolwiek poglądów, więc z czym tu niby polemizować? Interesuje mnie w tym wyłącznie oskarżenie, rzucane z wielu stron, jakoby Mackiewicz „wszędzie wietrzył spiski”. W rzeczywistości bowiem, Mackiewicz obserwował, porównywał, stawiał pytania i próbował na nie odpowiadać. Czyż nie taki jest obowiązek intelektualisty? Być może nie obowiązek Miłoszów świata tego – ci raczej wietrzą, skąd wiatr wieje i jak się najwygodniej ustawić – ale prawdziwych intelektualistów, tych co zrozumienie otaczającego ich świata poczytują sobie za chwalebną powinność. Zgodnie z tym powołaniem, Mackiewicz obserwował. Obserwował na przykład, jak wolni ludzie działają na korzyść największego wroga wolności. Porównywał, dla przykładu, chwałę otaczającą bolszewickich zbrodniarzy z hańbą nazistów. Zadawał pytanie: dlaczego tak się dzieje? Po czym stawiał hipotezę: może to zaraza jakaś? Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu
Dariusz Rohnka


Szachrajstwo polemiczne

Tekstem Zdrowego rozsądku nie da się zastąpić Jeff Nyquist odpowiedział na opublikowaną nieco wcześniej moją z nim polemikę, Ten sam nacjonalizm, którą napisałem poważnie zaniepokojony wyraźną odmianą w tonie oraz sensie wypowiedzi amerykańskiego publicysty. Pisałem nie tylko jako uważny czytelnik jego tekstów, ale także jako tłumacz i propagator kilku przynajmniej tuzinów jego artykułów; jako polityczny sojusznik i przyjaciel, który dostrzega, że nie wszystkie ścieżki, po których kroczy Jeff Nyquist prowadzą do celu. W zamian otrzymałem kubeł pomyj wylany na moją głowę oraz publicystyczny bełkot nie tylko bardzo oddalony od prawdy, ale po prostu nieuczciwy. Nie Jeff, na podobnych zasadach polemizować ze sobą nie będziemy! Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

W związku ze śmiercią prezydenta Kaczyńskiego składam kondolencje polskiemu narodowi. Mamy tu do czynienia z wydarzeniem tyleż smutnym, co budzącym niepokojące skojarzenia. Samolot polskiego prezydenta może będzie w przyszłości symbolizować Europę, której wydaje się, że masowe zbrodnie należą do przeszłości.

Odpowiadając Darkowi Rohnka, nie rozumiem jego twierdzenia, że moje rozumowanie uległo „przemianie, która się niedawno ujawniła.” Darek twierdzi, że stworzyłem pewnego rodzaju niepodważalny aksjomat, jakoby Saakaszwili jest przeciwnikiem Moskwy. W artykule, opublikowanym na tej witrynie, zatytułowanym „Zrozumieć strategiczne cele wroga”, pisałem: „jeśli poddamy analizie gruzińskie wydarzenia… to widzimy, że Moskwa potrzebowała partnera w Tbilisi, na którym mogła polegać; mogła polegać, że rozpocznie on wojnę w sposób, który pozwoli na stwierdzenie, że nie był to akt jawnej rosyjskiej agresji.” Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu
Dariusz Rohnka


Ten sam nacjonalizm

Jeff Nyquist nie jest typowym przedstawicielem amerykańskiej publicystyki. Nie tylko czytuje Golicyna, wietrzy za komunistycznym spiskiem na globalną skalę, ale jeszcze w dodatku wierzy, że wschodnioeuropejskie rewolucje z lat 1989-1991 były elementem długofalowej strategii, poczęły się z samych Chruszczowa i Mao. Dzięki takim poglądom Nyquist wydaje się wyrazisty, bezkompromisowy, interesujący i oryginalny na tyle, aby warto było czytać jego teksty i dyskutować z nim złożone sprawy tego świata. A jest doprawdy o czym, biorąc choćby pod uwagę przemianę, jaka dokonała się w myśleniu politycznym Jeffreya Nyquista. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Dzisiejszym gościem witryny Frontpagemagazine *) jest Nina Karsov, właścicielka londyńskiego wydawnictwa Kontra, które od roku 1970 wydaje polskie i rosyjskie książki, w tym także Dzieła (wydano do dziś 19 tomów, ale kolejne są planowane) Józefa Mackiewicza, wielkiego polskiego powieściopisarza i publicysty (1902-1985).

W analitycznej pracy Zwycięstwo prowokacji, napisanej w 1962 roku, a ostatnio wydanej w języku angielskim przez Yale University Press, Mackiewicz rozważa dzieje i charakter komunizmu w Związku Sowieckim i w Polsce. Jego oryginalna interpretacja różnic i podobieństw pomiędzy komunizmem i nazizmem jest niezwykle istotna dla debaty na temat tych systemów oraz dla rozważań o sprawach dziś szczególnie ważnych dla Stanów Zjednoczonych i Europy.

Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

W dniu 10 lutego 2010 roku zmarł Charlie Wilson, barwny i nietuzinkowy przedstawiciel Izby Reprezentantów, który jako jeden z bardzo nielicznych amerykańskich polityków czynnie wspomagał walkę z komunistycznym agresorem, najpierw, pod koniec lat 70., w Nikaragui, a następnie, przez niemal całą dziewiątą dekadę dwudziestego wieku, w Afganistanie. W związku ze śmiercią tego antykomunisty publikujemy ponownie artykuł, który ukazał się na naszej witrynie w marcu 2008 roku.  Tekst jest refleksją na marginesie filmu o Charliem Wilsonie.

Wojna Charliego Wilsona jest zabawnym filmem i, jak na standardy Hollywoodu, w miarę ścisłym historycznie.  Film (w reżyserii Mike’a Nicholsa, to ten od Absolwenta) opowiada historię demokratycznego kongresmana z Texasu, który pomiędzy wesołymi bibkami, kokainą, alkoholem i igraszkami z Playboy Bunnies, zdołał, dzięki wyjątkowej determinacji i pomysłowości, stopniowo zwiększyć budżet CIA przeznaczony na pomoc afgańskim mudżahedinom.  To z kolei doprowadzić miało do tak ogromnych strat sowieckich w Afganistanie, że Gorbaczowowi nie pozostało nic innego, jak wycofać się z podkulonym ogonem. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Ostatni tekst Michała Bąkowskiego, „Wielka prowokacja”, bardzo mnie ucieszył, ponieważ prowadzi nas w kierunku dyskusji dotykającej najbardziej istotnych wydarzeń ostatnich 18 miesięcy.  Sformułuję teraz argumentację Bąkowskiego za niego, co nie jest wcale dziwne, gdyż tezy zaprezentowane w „Wielkiej prowokacji” pokrywają się z tym wszystkim, co piszę od wielu lat.

Pisałem ostatnio o statusie krajów w przeszłości zdominowanych przez Sowiety, że „decydującym argumentem na rzecz autentyczności rewolucji Saakaszwilego w Gruzji jest rosyjski atak wojskowy w sierpniu 2008 roku: Kreml ujawnił swoje złe intencje i wówczas został zmuszony do powstrzymania ofensywy wojskowej przez zachodnią presję gospodarczą.” Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu
Michał Bąkowski


Wielka prowokacja

Dla opisu wielkich machinacji długofalowej strategii sowieckiej, angielsko-języczni komentatorzy używają zazwyczaj słowa deception, które tłumaczy się jako oszustwo lub podstęp, ale oznacza także efekt magicznej sztuczki, która pozostawia obserwatora w błędzie, w fałszywym przekonaniu.  Jest to całkiem akuratny opis stanu, w jakim znajdują się zachodni politycy, gdy poddani są sowieckim sztuczkom.  W polskiej tradycji natomiast (a także, o ile mi wiadomo, w innych językach), postępowanie, jakie obserwujemy w sowieckich poczynaniach, zwykło się nazywać prowokacją.  Nie bez powodu, Uniwersytet w Yale wydał ostatnio książkę Józefa Mackiewicza pod tytułem The Triumph of Provocation, a nie „zwycięstwo oszustwa”. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu
Jeff Nyquist


Kwestia gustu

Michał Bąkowski wyjaśnił, nader skrótowo, swoją hipotezę w jaki sposób przedłużona „ostateczna faza” sowieckiej długofalowej strategii jest prowadzona na obszarze Europy Wschodniej przez „trzeci eszelon” sowieckich przywódców: w tym przez takie postacie jak Juszczenko, Saakaszwili i Putin. Bąkowski wierzy, że w związku z naturalnym procesem starzenia się takich polityków jak Jelcyn i Wałęsa, Kreml poczuł się zmuszony do zatrudnienia nowych polityków, rozpoczynając w ten sposób nowy cykl podstępu. Taki krok okazał się niezbędny ponieważ w ramach długofalowej strategii nie udało się doprowadzić do rozpadu NATO poprzez oderwanie Niemiec w stosownym czasie; w taki sposób „ostateczna faza” strategii została rozciągnięta w czasie. W rezultacie sowieckiemu przedsiębiorstwu o nazwie Teatr Liberalnej Fasady przypadło zadanie odegrania kilku bisów. Kolejne koncesje musiano poczynić na rzecz liberalizmu, kapitalizmu oraz przetrwania gospodarki. Oczywiście, tego rodzaju potrzeby niosą ze sobą też zagrożenia. Państwa byłego Układu Warszawskiego przyłączyły się do NATO, podobnie jak trzy byłe sowieckie republiki. Jeśli Moskwie nie spodoba się polityczny rozwój wydarzeń w Europie Wschodniej, rosyjskie czołgi już nie będą mogły być wezwane w celu przeprowadzenia interwencji; a oszustwa wyborcze, biorąc pod uwagę sondaże przeprowadzane przy lokalach wyborczych, są związane z ogromnym ryzykiem (z wyjątkiem Rosji, gdzie poziom kontroli jest maksymalny). Blok sowiecki został poddany strukturalnej zmianie. Zmiany te zostały przeprowadzone po to, aby zmylić i rozbroić kraje Zachodu, uzyskując jednocześnie kredyty i technologie, tym samym otwierając nowe kierunki ataku na przyszłość. Napoleon powiedział kiedyś, że można wygrać bitwę poprzez zmianę formacji w czasie działań. Przeciwnik nie potrafi prawidłowo ocenić przyczyny zmiany, przeprowadzanej w celu jego zmylenia, co w konsekwencji prowadzi do zdobycia przewagi. Armia, która decyduje się na tę „zmianę formacji” jest wystawiona na ogromne ryzyko niepowodzenia; ale przeciwnik jest wzięty przez zaskoczenie, a nie potrafiąc właściwie ocenić sytuacji, nie może także zastosować właściwej kontr-strategii. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu
Michał Bąkowski


Pojawia się i znika

 

Skonsternowany poglądami Jeffa Nyquista na Rosję i związek sowiecki, wpadłem w osłupienie. Na początek, Nyquist twierdzi, że w ostatnich latach „Rosja cofnęła się stopniowo coraz bliżej do zsrs”. Twierdzenie takie zakłada, że Rosja dokonała pewnego postępu w przeszłości, oddalając się od zsrs. Uprzednio wydawało mi się, że rozumiem pozycję Nyquista, a mianowicie, że wydarzenia z lat 1989-91 były gigantyczną prowokacją; że „upadek komunizmu”, „koniec zimnej wojny” i „rozpad związku sowieckiego”, wszystkie były przedstawieniem, a co za tym idzie, nie miały naprawdę miejsca – i stąd moja konsternacja. Jeżeli to się naprawdę nigdy nie wydarzyło, to jak możemy twierdzić, że Rosja zbliża się do czegoś, czym nigdy nie przestała być w ciągu ubiegłych 82 lat? Wydaje mi się, że nadal jest i nigdy być nie przestała związkiem sowieckim, który wygodnie zmienił nazwę – i to jest w moim mniemaniu jedyna logiczna konsekwencja mego stanowiska: upadek komunizmu był częścią długoterminowej strategii. Z mojego punktu widzenia, kiedy zgodzimy się na takie postawienie sprawy, mowa o „Rosji” staje się absurdem, a jakikolwiek werdykt na temat jej „zbliżania się bądź oddalania od sowietów” jest bez znaczenia. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Niestety, Kassandra jest niepopularna, a nawet podejrzewana o brzydkie rzeczy. Już dawno została napiętnowana jako mało „postępowa”, więc nie można do jej wróżb mieć najmniejszego zaufania.

Józef Łobodowski, Kassandra jest niepopularna, Orzeł Biały, styczeń 1974

 

Kasandra, mityczna córka wielkiego władcy Troi, przed którą stała zapewne olśniewająca przyszłość, miała dość odwagi, aby odrzucić z pogardą zaloty jednego z najpotężniejszych bogów starożytnej Hellady – Apolla. I tak dar widzenia przyszłości, którym obdarzył ją ów lubieżnik, stał się powodem jej największej udręki, ponieważ za sprawą klątwy niedoszłego kochanka nikt nie wierzył w jej przepowiednie.

Anatolij Golicyn, wysokiej rangi funkcjonariusz sowieckich służb specjalnych, którego przyszła kariera mogła rozwijać się w sposób równie olśniewający, podobnie jak wieki wcześniej Kasandra, odrzucił na bok wspaniałe, choć brudne, perspektywy. Podobnie jak mityczna wieszczka, Golicyn obarczony był wiedzą na temat przyszłych wydarzeń i, podobnie jak w jej przypadku, odebrana mu została możliwość skutecznego przekonania świata o prawdziwości swoich rewelacji. Nie stało się tak za sprawą boskiego gniewu, ale dzięki aktywności sowieckich służb, które przez dziesięciolecia skutecznie zabiegały o pozbawienie dezertera wiarygodności. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu
Michał Bąkowski


Trzeci eszelon

Jeff Nyquist uprzejmie odpowiedział na mój poprzedni artykuł znakomitymi dywagacjami na temat ważności obiegowych pojęć w konfrontacji z sowiecką strategią.

Wydaje mi się, że nasza wymiana [1] otworzyła trzy szerokie sfery niezgody. Pierwsza dotyczy semantyki, ale widzę teraz, że różnice pomiędzy nami są o wiele bardziej fundamentalne niż tylko stanowisko wobec semantycznej destrukcji opozycji jako ważnej części komunistycznej taktyki. Dotyka to w zamian doniosłej kwestii celu. Dlaczego się tym zajmujemy? Co nam z tego? Po co wdajemy się w tę polemikę? Dlaczego trzymamy się poglądów, które nie przyniosą nam radości ani uznania, a raczej spotkają się z niechętnym gestem pukania w czoło? Jeżeli „obiegowe pojęcia”, bezmyślna tłuszcza, a teraz nawet i inteligentni ludzie, jeżeli wszyscy sprzysięgli się przeciw nam i myślą, że jesteśmy stuknięci, to po co narażać się na taki despekt? Po co? Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu
Redakcja


Oświadczenie Redakcji

    1. Zwrócono nam uwagę, że niektóre komentarze umieszczone na naszej witrynie w ostatnich dniach nie są na poziomie oczekiwanym od naszych komentatorów. Zdania w rodzaju: „pojęcia rosyjski i komunistyczny są synonimami” są poniżej krytyki. Jest to tak samo idiotyczne, co utożsamianie nazistów z Niemcami, równie niedorzeczne jak twierdzenie, że „wszyscy Polacy to antysemici”, jednako głupkowate, co nazywanie wszystkich Ukraińców rezunami. Kolektywną odpowiedzialność wprowadzali w życie ludzie tacy jak Lenin, Stalin, Hitler i Mao. Komentarze z gatunku tych, jaki widywaliśmy tu ostatnio, należą do komunistycznej blogosfery (jeśli coś takiego istnieje), ale nie są mile widziane tutaj. Rusofobia jest tak samo godna pogardy, jak antysemityzm albo antyukraińskość, ale w pierwszym rzędzie dowodem zawstydzającej głupoty. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Aby odpowiedzieć Michałowi Bąkowskiemu w sposób bardziej wyczerpujący, pragnę odnieść się bezpośrednio do oczywistej niekonsekwencji mojej „obrony”, w trakcie której uznałem za dopuszczalne stosowanie słowa „Rosja” w zastępstwie słowa „Sowiety”, muszę się także odnieść do zakończenia mojej wypowiedzi, gdzie uznałem, że taka właśnie wymiana jest ściśle związana z semantyczną likwidacją antykomunizmu, którą przeprowadzili nasi wrogowie. Pan Bąkowski przypuszcza, że mylnie przyjmuję terminologię wroga za swoją. Jest zdania że musimy obronić się przed wpływem tej terminologii, używając do tego celu wszystkich dostępnych nam środków. Aby wyjaśnić swoje stanowisko, zastosuję analogię wojskową: komuniści obeszli nasze skrzydła, kiedy wygrali semantyczną bitwę w latach 1989-1991. Z dobrze znanego retorycznego gruntu zostaliśmy zepchnięci w bagno. To był nieuchronny rozwój wydarzeń i nie było sposobu, aby temu zapobiec. Wróg usunął grunt spod naszych stóp. Nie mogliśmy powrócić do dawnego stanu, ponieważ obiegowe pojęcia zostały zmienione, a właśnie obiegowe pojęcia narzucają kształt dyskusji. Obecnie jesteśmy poddani procesowi, w którym pojęciom przypisywane są nowe słowa, dzięki czemu ludzie dopasowują stare rozumowanie do nowych etykietek. Kiedy ludzie mówią „Federacja Rosyjska”, coraz częściej zdają sobie sprawę, że to dyktatura, pod rządami której morduje się dysydentów, gdzie wolność prasy została zawieszona, gdzie trwają przygotowania wojenne; a słowo „Rosja” jest skrótem od „Rosyjskiej Federacji”. W potocznym języku, Rosja cofnęła się wstecz, bardzo blisko ZSRS. Jeśli komuniści ukrywają się pod pojęciem „Rosja”, to ich przykrywka została odkryta. Podstęp traci swój impet. Stopniowo odpływa w dal. Jeśli ta strategia zostanie wyczerpana, wówczas będą zmuszeni zaangażować się w otwarty konflikt. Nie mogą odświeżyć swojego podstępu przy użyciu kolejnego zbioru etykietek, ponieważ podstęp został starannie przygotowany z kilkudziesięcioletnim wyprzedzeniem, a przygotowania te nie mogą być skopiowane w prosty sposób. Stąd ich strategia ma nieprzekraczalny okres ważności. Ostatecznie, będzie musiała być zastąpiona, jak to określił Golicyn, przez strategię „jednej zaciśniętej pięści”. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Jeff Nyquist był uprzejmy odpowiedzieć na mój poprzedni artykuł. Zaofiarował mi nawet niby przeprosiny. Pomimo to jednak, potraktuję jego polemikę z zupełną powagą. Nalegałem, że antykomunista powinien odróżniać między złowrogą potęgą sowiecką i „Rosją”, na co Nyquist odparł:

Związek Sowiecki nie jest już tym samym Związkiem Sowieckim. Polska nie jest tą samą Polską. Czy rozumiecie co to znaczy? Nie ma ostatecznej formy politycznej. Tak samo jak nie ma ostatecznego zwycięstwa, czy ostatecznej klęski. Który naród spośród wszystkich narodów świata może łatwiej zrozumieć tę prawdę aniżeli Polacy?”

Moje rozumienie jest w najlepszym razie zmącone, ale nawet ja potrafię dostrzec zasadność słów Nyquista: twierdzenie, że nic w ludzkich sprawach nie jest ostateczne, jest bez wątpienia słuszne, chociaż ciut oczywiste; być może z poprawką, że nic nie jest ostateczne oprócz śmierci. Przyznaję, że nie wiem nic o narodach, ich zdolnościach czy umiejętności przyjęcia prawdy bądź jej odrzucenia. Będąc człowiekiem prostym, żyję nadal w przeświadczeniu, że narody nie myślą, tylko jednostki mogą myśleć, a zatem bycie Polakiem nie predestynuje mnie do „łatwiejszego zrozumienia” czegokolwiek. Prawda jest niedostępna ludzkiemu poznaniu i jedyny godny stosunek do prawdy to jej poszukiwanie. Tylko tyle, ale nawet to jest poza zasięgiem większości – i na pewno poza zasięgiem narodów. A jednak jeden punkt w powyższym cytacie jest prawdą: Polska od 1945 roku nie jest tą samą Polską. Ta smutna prawda pozostaje niezmieniona. Wydaje mi się atoli, że Polacy mają trudności z przyjęciem tej prawdy, bo najpierw widzieli prl jako Polskę, a teraz za Wolną Polskę przyjmują tzw. iiirp. Dokąd nas to doprowadziło? Jeśli o mnie chodzi, to potrzebuję więcej protekcjonalnego poklepywania po plecach, więc będę drążył głębiej. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu



Language

Książki Wydawnictwa Podziemnego:


Zamów tutaj.

Jacek Szczyrba

Czerwoni na szóstej!.

Jacek Szczyrba

Punkt Langrange`a. Powieść.

H
1946. Powieść.