Wszystko jest połączone (w cyberprzestrzeni i wokół). Część I
30 komentarzy Published 25 czerwca 2017    | 
W globalnym labiryncie
Wojna kojarzy się zwykle z otwartym konfliktem i wymianą ciosów. Jak wobec tego nazwać stan, w którym tylko jedna ze stron prowadzi ofensywę, a strona zaatakowana ogranicza się do stawiania „zapór ogniowych”? Zaryglowanie drzwi w mieszkaniu mogłoby przynieść dobry skutek w odniesieniu do zwykłych przestępców, lecz nie będzie skuteczne wobec dobrze wyszkolonej i wyposażonej armii bandytów. Tym bardziej, jeśli ma się do dyspozycji znacznie skuteczniejsze środki, nie tylko do obrony. Zaatakowany mówi i pisze o wojnie, lecz nie podejmuje działań wojennych, ponieważ spowodowałoby to określone konsekwencje: publiczne nazwanie wroga, mobilizację własnych sił, uzbrojenie się i podjęcie walki. Zamiast to uczynić, bada ataki, barykaduje się, i oczekuje aż napastnik dobrowolnie się wycofa. Lecz napastnik jest bezwzględny i stosuje wyłącznie strategię faktów dokonanych. Prowadząc napaść, wykorzystuje każdą słabość ofiary. Szczególnie tę, która skłania ją do negocjowania z nim, „wyciągania urękawicznionej dyplomacją ręki, w kierunku zaciśniętej pięści”. Nie powinno się więc nazywać wojną napaści na kraj, który będąc zaatakowany, nie chce walczyć. To, co kwestionuję powyżej, odnoszę do tzw. cyberwojny – wojny w cyberprzestrzeni – napaści bolszewików na systemy komputerowe swoich przeciwników oraz reakcji na nią. Nazwałbym to zjawisko raczej „podbojem w cyberprzestrzeni”. Termin „wojna w cyberprzestrzeni” jest jednak ogólnie stosowany do określenia wszystkiego, co jest związane z atakami na systemy komputerowe. Nie zamierzam podważać tego znaczenia, zatem przyjmuję taką samą terminologię. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Corbyn Hood i Little John
23 komentarzy Published 10 czerwca 2017    | 
12 milionów 874 tysiące 985 dorosłych ludzi, rzekomo przy zdrowych zmysłach – ogromna część z nich, to ludzie młodzi, zdrowi i nawet „wykształceni”, choć mam wiele wątpliwości co do jakości tego wykształcenia – oddało swój wolny głos w wyborach generalnych na komunistów. Osobiście uważam głosowanie w jakichkolwiek demokratycznych wyborach za działanie irracjonalne, ale wybory parlamentarne w Wielkiej Brytanii w czerwcu 2017 roku powinny przejść do historii jako wzór idiotyzmu. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Jeremy Corbyn jest zazwyczaj przedstawiany jako postać komiczna. Jako karykaturalna kukła z innych czasów, jako błogosławieństwo zesłane pobożnym Torysom, żeby skazać Lejburzystów na wyborczą zagładę i wieczne zapomnienie, jako oszalały kapitan tonącego kutra z wybałuszonymi, niewidzącymi ślepiami. Przyznajmy, Corbyn jest rzeczywiście pocieszną postacią rodem z jarmarcznego przedstawienia, i łatwo się śmiać z jego niechlujnego wyglądu i z idiotycznych poglądów, ze sposobu mówienia czy z powoływania się w parlamencie na wymyślone postacie, które rzekomo błagać go miały, żeby zadał jakieś kolejne, niemądre pytanie, ni przypiął, ni przyłatał. Odkąd wybrany został liderem partii, Corbyn poddawany jest każdego tygodnia rytualnemu upokorzeniu podczas sesji parlamentarnych pytań do premiera. David Cameron otwarcie się z niego nabijał i nawet drętwa Teresa May potrafi naigrawać się z niego. Od prawie dwóch lat media brytyjskie dworują sobie unisono z propozycji politycznych Corbyna: renacjonalizacja, podniesienie podatków, podwyżki dla pracowników państwowych, zwiększenie emerytur, rent, zasiłków (jak gdyby za mało było w Zjednoczonym Królestwie rodzin, w których nikt nie pracował od pokoleń) i bezpłatne wszystko. Równie głośno natrząsano się z wyciągniętych z archiwów zapisów przemówień wygłaszanych przez Corbyna w czasie jego długoletniej kariery politycznego agitatora. Domagał się jednostronnego rozbrojenia, wystąpienia z NATO i rozwiązania armii, a jednocześnie aktywnie popierał wszystkie możliwe organizacje terrorystyczne od Fatah i IRA, do Hezbollah i Hamas. Ostatnio zdołał nawet zaproponować nawiązanie rozmów z państwem islamskim. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Powstanie węgierskie i Radio Wolna Europa. Część XI i ostatnia
4 komentarzy Published 31 maja 2017    | 
RFE i powstanie
Jak już wielokrotnie podkreślałem, Amerykanie ani się nie spodziewali wybuchu powstania, ani nie rozumieli wydarzeń w Budapeszcie, ale tego samego nie da się rozciągnąć na węgierską sekcję RFE. Monachijscy Węgrzy byli świadomi wrzenia w Budapeszcie, choć wybuch zaskoczył ich tak samo jak wszystkich innych. Gdy w Budapeszcie rozległy się strzały, Głos Wolnych Węgier zajął jednoznaczne stanowisko. Audycje z naciskiem propagowały wśród powstańców przekonanie, że nie wolno ufać Nagy’owi i partyjnym reformatorom, a dążyć należy do obalenia komunizmu na Węgrzech. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Powstanie węgierskie i Radio Wolna Europa. Część X
4 komentarzy Published 28 maja 2017    | 
Hope, not help
Retoryka „wyzwolenia ludów ujarzmionych”, w różnych wcieleniach, nadawała ton amerykańskiej polityce w ciągu pierwszej dekady powojennej. Amerykanie oczekiwali rewolty i zachęcali do niej, ale nigdy nie zamierzali zrobić czegokolwiek, by aktywnie wspomóc narody wschodniej Europy. Taka postawa czyniła „politykę wyzwolenia” szczytem hipokryzji. Zachęcanie do zrywów wolnościowych, z pełną wiedzą, że nie zamierza się w tej walce wesprzeć słabych lokalnych sił, jest moralnie trudne do obronienia. Pozostaje to niestety cechą polityki amerykańskiej w bardzo różnych okolicznościach. George Bush senior wezwał Irakijczyków do powstania przeciw zbrodniczemu reżymowi Saddama Husseina pod koniec pierwszej wojny w Zatoce Perskiej, z pełną świadomością, że nie zamierzał ich wspomóc w walce z tyranią. [1] I tak Amerykanie ponownie wystawili odważnych ludzi do wiatru. Hope, not help, jak to ktoś określił z druzgocącym cynizmem. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Powstanie węgierskie i narodziny sowieckiej strategii. Część IX
14 komentarzy Published 23 kwietnia 2017    | 
Miałem CIA agencję wywiadowczą…
Charles Gati twierdzi, że CIA nie była przygotowana na rozwój wypadków, ani nie miała dość personelu węgierskiego, by zrozumieć, co się dzieje w Budapeszcie. Jakkolwiek słuszna wydaje się ta ocena, warto podkreślić, że Agencja była gotowa do akcji na Węgrzech (w tym sensie, że agenci chcieli pomóc powstańcom), ale jednoznacznie zabroniono jej jakiejkolwiek interwencji. Wobec tej moralnej gotowości i chwalebnego zaangażowania po stronie powstania, tym bardziej dziwić musi, że nie przewidzieli ani wybuchu rewolty, ani sowieckiej reakcji; zaskoczeni byli klęską militarną sowietów w pierwszej fazie powstania, a 3 listopada, pomimo gigantycznej koncentracji wojsk sowieckich na Węgrzech, byli przekonani, że powstanie zwyciężyło. Wewnętrzny raport CIA na temat reakcji Agencji na wydarzenia, konkludował z sarkazmem, że już 6 listopada jedynym przedmiotem dyskusji były metody wykorzystania uciekinierów w celach propagandowych. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
„Burza w Moskwie” i burza w Petersburgu
11 komentarzy Published 4 kwietnia 2017    | 
W związku z wczorajszym atakiem terrorystycznym w Leningradzie (zdaje się, że sowieci lubią teraz nazywać go starym imieniem Sankt Petersburga), postanowiliśmy przypomnieć artykuł, który ukazał się na naszej witrynie w marcu 2008 roku, o operacji pod kryptonimem „Burza w Moskwie”. Poniżej publikujemy poprawioną i rozszerzoną wersję tego tekstu, którego przedmiotem były „ataki terrorystyczne” w Moskwie i innych miastach rosyjskich sprzed kilkunastu lat.
Burza w Moskwie
25 lipca 1998 roku, nieznany szerzej aparatczyk mianowany został szefem fsb czyli służby bezpieczeństwa „odrodzonego państwa rosyjskiego”. Nominacja Putina widziana była wówczas jako triumf kliki Berezowskiego, który miał rzekomo zdołać osadzić swojego człowieka na stołku szefa czekistów, w obliczu ostrych sprzeciwów innych ludzi z otoczenia Jelcyna. W kwietniu 99 roku, Putin wystąpił w telewizji jako krytyk filmowy; omawiał interesujące dzieło pokazujące orgię z udziałem człowieka podobnego do Prokuratora Generalnego, Skuratowa, który prowadził właśnie dochodzenie w sprawie $15 milionowej łapówki dla rodziny Jelcyna. Skuratow podał się prędko do dymisji. 9 sierpnia Jelcyn mianował Putina premierem. Nowo mianowany premier poszedł pożegnać się ze swymi czekistami, wzniósł toast za Stalina, po czym wypowiedział słowa, które do dziś wielu uważa za żart: – Agent oddelegowany do przejęcia władzy w Rosji melduje zakończenie pierwszej fazy operacji. – 19 grudnia Partia Jedności założona zaledwie dwa miesiące wcześniej zajęła drugie miejsce w wyborach do Dumy (za komunistami). BBC komentowała: „to jest pokojowa rewolucja antykomunistyczna”. 31 grudnia 1999 roku Jelcyn ustąpił i tymczasowym prezydentem został Putin. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Powstanie węgierskie i narodziny sowieckiej strategii. Część VIII
46 komentarzy Published 19 lutego 2017    | 
Obalić czy ulepszać?
Charles Gati utrzymuje, że Amerykanie nie rozumieli sytuacji na Węgrzech w żadnym momencie rozgrywki. (Kompletną ignorancję Amerykanów obecnych w Budapeszcie, potwierdził nawet ambasador Andropow, ale o tem potem.) Według Gatiego, byli źle poinformowani, ponieważ ufali „faszystowskim emigrantom w Zachodnich Niemczech”, którzy nie rozumieli ewolucji węgierskiego społeczeństwa w latach 50. Innymi słowy, zarówno amerykańscy politycy, jak i ich węgierscy informatorzy, byli antykomunistami, którzy nie przyjmowali do wiadomości procesu sowietyzacji. Te dwie grupy miały pośredni wpływ na przebieg powstania. Relacje między postaciami, które decydowały o kierunkach polityki amerykańskiej w owych czasach, a ludźmi, którzy szczerze pragnęli wyzwolenia Węgier z komunistycznej okupacji (czyli antykomunistycznymi emigrantami) są przedmiotem rozważań Gatiego i Sebestyena. W rzeczywistości jednak, nie było między tymi dwoma grupami prawie żadnych kontaktów, i z pewnością większy wpływ na emigrantów miała amerykańska retoryka wyzwolenia, niż na odwrót. Co powiedziawszy, jakkolwiek szczerze wierzę w typowo amerykańską mieszankę ignorancji z arogancją, to jest mi obojętne czy dzięki węgierskim emigrantom, czy dzięki zdrowemu rozsądkowi, Departament Stanu nie widział w latach pięćdziesiątych (mniej więcej do 1957 roku) powodu, by popierać jednego komunistę, np. Nagy’a, przeciw innym komunistom, np. Rákosiemu, a potem Gerő. Gati uważa to stanowisko Eisenhowera i Dullesa za niemoralne, gdyż ludziom żyłoby się lepiej pod władzą Nagy’a niż Gerő, po czym dodaje, że gdyby tylko zamiast Mindszenty’ego był na Węgrzech kardynał Wyszyński, gdyby przewodził węgierskiej sekcji Radia Wolna Europa ktoś na miarę Jana Nowaka, to może i w Budapeszcie wyłoniłby się przywódca skrojony na miarę wielkiego tow. Wiesława, i nie doszłoby do tragedii powstania. Gati ma oczywiście rację. Gdyby zniszczono antykomunizm wśród Węgrów równie skutecznie, jak to uczyniono w Polsce i wśród polskiej emigracji, to nie byłoby 12 dni wolności. Podczas gdy emigracja polska przyjęła Gomułkę jak zbawcę i świętowała „polski październik”, to węgierscy emigranci nawoływali do walki z komunizmem. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Za kontrrewolucją głos osobny
15 komentarzy Published 21 stycznia 2017    | 
Do niedawna znałem tylko jedno, w całości dobre, opracowanie na temat poglądów i postawy Józefa Mackiewicza. Jest nim książka prof. Janusza Goćkowskiego „Lewa wolna”, czyli „Nie trzeba głośno mówić”. Światopogląd kontrrewolucjonisty. Żyjąc w zmodernizowanym peerelu, o którym – od ponad ćwierć wieku – powszechnie twierdzi się, że jest państwem niepodległym i zapewniającym pełną swobodę wypowiedzi, nie natrafiłem dotychczas na inną wydaną tu książkę, która równie rzetelnie wymienione zagadnienia przedstawia i komentuje. Praktycznie wszystkie prace, które poznałem, w mniejszym lub większym stopniu nasycone są polityczną lub narodowo-patriotyczną poprawnością. W wyniku tego, najważniejszych kwestii, którymi zajmował się autor książki Prawda w oczy nie kole w ogóle nie poruszają lub przedstawiają je nie tak, jak moim zdaniem, Mackiewicz je wyrażał. Wiedziałem o tym, że londyńska „Kontra” wydała kilka książek o Mackiewiczu, lecz nie znalazłem jeszcze sposobu, aby się z nimi zapoznać. Nieoczekiwanie, jedna z nich znalazła się w moich rękach, za co osobie, która mi jej użyczyła, bardzo dziękuję. Książka nosi Mackiewiczowski tytuł Votum separatum, zaś jej autorem jest Michał Bąkowski. Niezwykłe w niej jest dla mnie to, że zawierając wyczerpujące komentarze do myśli Mackiewicza, napisana została w 1989 roku, w czasie gdy ja – co przyznaję ze wstydem, byłem już bowiem człowiekiem dostatecznie dojrzałym – poznałem dopiero kilka, wydanych w tzw. drugim obiegu, książek autora Zwycięstwa prowokacji. Mając na uwadze to, że Votum separatum nie jest przeznaczona do sprzedaży w okrągłostołowej Polsce, postaram się ją streścić, prosząc autora i czytelników o wybaczenie mi tego, że w pewnym zakresie zdradzam jej zawartość. Jakkolwiek od czasu wydania książki w 2000 roku, dzięki „Kontrze” ukazało się wiele nowych dzieł Mackiewicza, które znacznie poszerzają horyzonty poznawcze, Votum separatum jest lekturą pod każdym względem aktualną. Tak, jak aktualnym jest przesłanie Józefa Mackiewicza. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Niech biega sobie w kukurydzę… II
4 komentarzy Published 13 stycznia 2017    | 
Bolszewizm jest jedynym najeźdźcą na globie, z którym, ze względu na jego naturę, każdy kompromis może prowadzić nie do różnych, a tylko do jednego wyniku: do równi pochyłej wiodącej do przeistoczenia danego narodu w naród sowiecki. Tymczasem jesteśmy świadkami paradoksalnego objawu, mianowicie często daleko posuniętej pobłażliwości dla tych, którzy nadal w tym kompromisie tkwią (nazywa się: „cierpią w Kraju”), a przesadnej surowości dla tych, którzy z tym kompromisem zerwali. Gdy właśnie powinno być odwrotnie. Budzi to podejrzenie, iż chodzi tu nie tylko o względy ideowe, ale może też o miejsce na ciasnym podwórku emigracji politycznej.
Tak pisał Józef Mackiewicz w liście opublikowanym przez paryską Kulturę w początkach 1952 roku(1), w związku z wyjątkowo głośną „sprawą Miłosza”, sprawą porzucenia przez Czesława Miłosza służby dla komunistów. Także w związku z zamieszaniem, jakie decyzja tego pisarza wywoła w świecie emigracji. Dla Mackiewicza była to okazja do spojrzenia wstecz i wyciągnięcia z historii ostatnich kilkunastu lat stosownych wniosków. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Powstanie węgierskie i narodziny sowieckiej strategii. Część VII
6 komentarzy Published 7 stycznia 2017    | 
Nam strzelać nie kazano…
Dogorywanie powstania było bolesne, choć przewidywalne. Maléter, wówczas minister obrony w rządzie Nagy’a w randze generała, został „zaproszony na rozmowy” i aresztowany wraz z całym dowództwem armii węgierskiej, w operacji, która była dokładną repliką zwabienia i aresztowania szesnastu przywódców Polski Podziemnej. Operację zaplanował i przeprowadził ten sam człowiek, który 11 lat wcześniej aresztował generała Okulickiego – Iwan Sierow. Tym razem do poprzedniego wzoru dodano jeszcze upozorowane egzekucje, tak że każdy z uwięzionych uważał się za jedynego pozostałego przy życiu. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Powstanie węgierskie i narodziny sowieckiej strategii. Część VI
0 komentarzy Published 1 stycznia 2017    | 
Kij i marchewka
Dowodem na dwutorowość polityki Chruszczowa w Budapeszcie w pierwszej fazie powstania, służyć mogą wydarzenia z 27 października. Za zgodą Kremla Nagy sformował nowy gabinet, w którym zasiadali „nie-komuniści” (jak np. Tildy, były prezydent komunistycznych Węgier, ale nie członek kompartii), co miało być koncesją ze strony Moskwy. Jednocześnie jednak kolumna czołgów ruszyła na kino Corvin i pobliskie koszary Killiana. Przez pół dnia toczyła się regularna bitwa, w rezultacie której sowieci stracili cztery czołgi i sześciu zabitych, po czym wycofali się. Straty wśród powstańców były zapewne większe, ale wycofanie się sowieciarzy uznano za wielkie zwycięstwo – i słusznie. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Powstanie węgierskie i narodziny sowieckiej strategii. Część V
0 komentarzy Published 23 grudnia 2016    | 
Prowokacja czy nieudolność?
Jak próbowałem pokazać w poprzedniej części, wydarzenia wiodące do wybuchu powstania były bardzo chaotyczne i, jak to zazwyczaj bywa w takich sytuacjach, niedołęstwo jest równie prawdopodobnym wyjaśnieniem tego bałaganu, co spisek. Nie można wykluczyć, że Gerő przygotowywał prowokację przeciw Nagy’owi, którego kunktatorstwo da się rozsądnie wytłumaczyć faktem, że został przed taką prowokacją ostrzeżony. Wiemy o tym od Tibora Méraya, dziennikarza z bliskiego otoczenia Nagy’a (nie jestem w stanie ocenić, czy Méray jest godnym zaufania świadkiem), a przecież pamiętać należy, że już ostrzeżenie przed prowokacją może samo być częścią prowokacji. Jakkolwiek jednak dziwnym może się wydawać postępowanie Nagy’a i Gerő w chwilach poprzedzających powstanie, to najwięcej wątpliwości budzić musi zachowanie sowieciarzy w owych dniach. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Spotkanie autorskie z Jackiem Szczyrbą 8 grudnia 2016 roku
Closed Published 1 grudnia 2016    | 
8 grudnia o godzinie 18.00 w księgarni Moda na Czytanie w Domu Braci Jabłkowskich (ul. Bracka 25, Warszawa) odbędzie się spotkanie z autorem „Punktu Lagrange’a”, Jackiem Szczyrbą.
Informację o spotkaniu znaleźć można także pod adresem księgarni Moda na Czytanie: https://www.facebook.com/
Serdecznie zapraszamy Państwa do udziału.
Prześlij znajomemu
Powstanie węgierskie i narodziny sowieckiej strategii. Część IV
4 komentarzy Published 25 listopada 2016    | 
Poznański czerwiec
Kilka lat temu, p. Amalryk wyraził na naszej witrynie opinię, że zamieszki poznańskie w czerwcu 1956 roku nie były „antykomunistycznym zbrojnym powstaniem, tylko zwykłą bolszewicką prowokacją”:
A cóż się dzieje w czerwcu w poznańskich Zakładach Stalina? Otóż nie kto inny a dziarscy stachanowcy przypomnieli raptem sobie o niesłusznie im potrącanym od lat (sic!) podatku? Ejże! Delegaci ich wyruszają do stolicy walczyć z tą niegodziwością, ale gdy wracają w radosnych nastrojach z Warszawy dowiadują się, że te całe ich warszawskie ustalenia można sobie za psem rzucić! Za to przypadkowo „ktoś” w takim momencie podnosi całemu towarzystwu plan i normy produkcji! Ciekawe!
Co zastanawia, gdy cała impreza tkwi jeszcze w powijakach i jest do opanowania zdecydowaną akcją policyjną, nasze peerelowskie siły milicyjne opanowuje jakaś dramatyczna bezsilność, więc impreza się rozkręca, aż w końcu leje się krew. [1] Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Spotkanie autorskie z Jackiem Szczyrbą
0 komentarzy Published 16 listopada 2016    | 
24 listopada o godzinie 17.30 w Księgarnia na Świętokrzyskiej w Warszawie (ul. Świętokrzyska 14, Warszawa) odbędzie się spotkanie autorskiej z autorem „Punktu Lagrange’a”, Jackiem Szczyrbą.
Informację o spotkaniu znaleźć można także pod adresem Księgarni na Świętokrzyskiej: https://www.facebook.com/events/199418237172073/
Serdecznie zapraszamy Państwa do udziału.
Prześlij znajomemu
Powstanie węgierskie i narodziny sowieckiej strategii
0 komentarzy Published 1 listopada 2016    | 
Część III
Śmierć Stalina
Strajki zaczęły się na krótko po śmierci wielkiego Soso. W maju robotnicy z fabryki Skody zajęli ratusz w Pilznie, spalili sowieckie flagi i wyrzucili popiersie Lenina przez okno, dając znać wszem i wobec, że jest to aluzja do śmierci Masaryka. Strajki wybuchły nawet w Bułgarii, uważanej w Moskwie za ostoję sowietyzmu. Beria, który wraz z Malenkowem, wydawał się przejąć ster władzy w sowietach, wystąpił z propozycją „nowego kursu” i 2 czerwca przedstawił go enerdowcom. Nakazał im porzucić plan pełnego socjalizmu i już 11 czerwca enerdowskie gazety opublikowały pokajanie się przywództwa za błędy i wypaczenia. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Powstanie węgierskie i narodziny sowieckiej strategii
15 komentarzy Published 29 października 2016    | 
Część II
Przyspieszona sowietyzacja
Partie komunistyczne były bardzo słabe w Europie wschodniej, więc armia czerwona musiała przywozić ze sobą swoich własnych komunistów. I tak w każdej lokalnej partii zaistniały dwie frakcje: miejscowa i moskiewska; miejscowym nie bardzo ufano. Ulbricht, Honecker i Misza Wolff byli moskiewskimi komunistami (miejscowych niemieckich komunistów w większości wykończył Hitler). Rákosi i Nagy przybyli z Moskwy, a Rajk i Kádár byli miejscowi; Bierut, Berman i Moczar z Moskwy, a Gomułka miejscowy. Ale w csrs zarówno Gottwald, jak i Slansky, byli moskiewskimi komunistami. Z pewnego punktu widzenia, ten podział jest bez znaczenia: bolszewik to bolszewik, obojętne skąd przyszedł. Ale różnice miały znaczenie dla sowieciarzy, bo oto ci, którzy przeżyli moskiewskie czystki, przeszli przez taktyczne wolty i zmiany kursu, wyszli z wojny zahartowani w wyższej szczepowej lojalności i przynależności do sowietów; wyszli z wojny jako fanatycy, gotowi wykonać każdy rozkaz, całkowicie oddani. Młodsi, jak Wolff czy Moczar, byli poddani ostrej indoktrynacji i wychowani na komunistycznych janczarów. Rację ma Victor Sebestyen, kiedy mówi, że moskiewscy komuniści „wrócili” do krajów sobie obcych, wrócili jako przedstawiciele obcego mocarstwa, by służyć interesom sowdepii. „Mogli być posłani do innego kraju i służyliby z taką samą werwą.” Takimi bolszewikami byli Rákosi i Bierut, Nagy i Moczar. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Powstanie węgierskie i narodziny sowieckiej strategii
2 komentarzy Published 23 października 2016    | 
Część I
Co naprawdę wydarzyło się w Budapeszcie w 1956 roku? Czy było to autentycznie antykomunistyczne powstanie, prawdziwa, krwawa kontrrewolucja, nienotowana w dziejach ujarzmionej wschodniej Europy? Czy raczej arcywzór prowokacji, z którego wypłynęły wszystkie późniejsze sowieckie prowokacje: praska wiosna, Solidarność i rok 1989? Dziwna postać Imre Nagy’a – ortodoksyjnego komunisty, który pozostaje do dziś bohaterem nawet dla nie-komunistycznych Węgrów – ale także obecność Andropowa i Kriuczkowa w Budapeszcie czy trudne do zrozumienia wycofanie się sowietów z Austrii na rok przed powstaniem węgierskim, nasuwały zawsze wątpliwości co do autentyczności tamtych wydarzeń. I wreszcie sam ich przebieg: maleńkie grupki powstańców, często nastolatków, które zmusiły niezwyciężonych krasnoarmiejców do wycofania się ze stolicy. Dowódcy sowieccy pokonani w tak mało chwalebnych okolicznościach, nie zostali rozstrzelani ani posłani na Kołymę, mimo że ich wyjaśnienia, jakoby „nie byli przygotowani do walki w mieście i mieli przestarzałe czołgi typu T-34”, wydają się mało przekonujące. Te same czołgi znakomicie wystarczyły do walki z potęgą Wehrmachtu i na ulicach Berlina zaledwie 11 lat wcześniej, a nagle okazały się do niczego wobec garstki powstańców w Budapeszcie? Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Oczywiście jednak, tam gdzie jest dużo nadużyć, tam jest dużo podejrzeń. Trzeba więc zacząć od likwidowania nadużyć. Od wyplenienia tych kłamstw, których nikt nie uważa za kłamstwa, a zależnie od okoliczności nazywa się je „podnoszeniem na duchu”, „urabianiem opinii”, taktyką, polityką, w najgorszym przypadku dobrą propagandą.*
Pisząc powyższe słowa w 1959 roku, Barbara Toporska adresowała je do politycznej emigracji polskiej. Czy jednak nie jest to przesłanie z gatunku uniwersalnych? Czy i dziś nie powinniśmy potraktować je jako drogowskaz?
We współczesnym, potocznym języku polskim często używa się słowa matrix na określenie spreparowanej fikcji realiów, w których obecnie przyszło żyć Polakom. To samo zjawisko, na stronach Wydawnictwa Podziemnego określane jest, jak mi się zdaje trafniej i poprawniej, mianem łżeczywistości. Niezależnie jednak od zastosowanego określenia, ważna jest istota rzeczy. Skoro uważamy, że tak jest i skoro nie chcemy tej fikcji ulec, jak mamy postępować? Sądzę, że powinniśmy skorzystać z przesłania Toporskiej. Należy zacząć od „wyplenienia tych kłamstw, których nikt nie uważa za kłamstwa”, od krytycznego podejścia do narzucanych nam arbitralnie interpretacji i nieudowodnionych tez, od nazywania tego, co nas otacza, w zgodzie z obiektywną prawdą. Na samym początku od tego, co jak sądzę, jest warunkiem koniecznym: od otwartej dyskusji na ten temat, możliwe, że dyskusji z samym sobą. Aby zrozumieć rzeczywistość, musimy zacząć od samodzielnego myślenia i wyprostowania tego, co zostało wykrzywione. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Składany komunizm (widziany w roku 1991, z poprawkami)
34 komentarzy Published 29 sierpnia 2016    | 
Komunizm upadł.
Skurczył się w sobie,
Chodzić nie może,
Zmniejszył się chyba o głowę;
Nie znam się na tym, ale wygląda,
Jakby miał żeber połowę.
Komunizm, który od połowy XIX wieku krążył po świecie jak widmo, ale też ciążył nad światem w zupełnie nie-widmowy sposób; komunizm, który panował nad ponad połową ludzkości – zniknął, przepadł, ot, tak sobie. Potężna centrala międzynarodowego komunizmu w Moskwie po prostu zwinęła się w kłębek i znikła. To historyczne wydarzenie zostało spowodowane przez „nieudany przewrót sierpniowy w Moskwie”. Tak zwany Beton, z którego wywodzili się nieudaczni spiskowcy, skutecznie zniszczył kompartię, rozbił niesławnej pamięci aparat bezpieczeństwa, ale także zakończył zimną wojnę. Podchmieleni konspiratorzy zadali śmiertelny cios doktrynie marksizmu-leninizmu i w jednym, króciutkim wybuchu błyskotliwej niezdarności, olśniewającej głupoty, raźnego opilstwa i pryncypialnego niezdecydowania, zdemontowali potężny związek socjalistycznych republik sowieckich. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Składany komunizm. Moskiewski pucz
13 komentarzy Published 19 sierpnia 2016    | 
19 sierpnia 1991 roku rozpoczął się w Moskwie trzydniowy spektakl bez precedensu. Niemal każdy szczegół przewrotu był zadziwiający. Pomimo rozlicznych twierdzeń, że samo wydarzenie nie było niespodzianką, zarówno zachodnie źródła jak obóz Jelcyna, musiały niechętnie przyznać, że nie było żadnych informacji zapowiadających pucz. Umknęło to uwagi zachodnich obserwatorów, musi więc być istotne. Historia dostarcza niezliczonych przykładów lekceważenia ostrzeżeń nadsyłanych przez wywiady, ale brak jakichkolwiek ostrzeżeń – jakichkolwiek informacji! – na temat przygotowań do wydarzenia takiej wagi, domaga się logicznego raczej niż historycznego wyjaśnienia. Logicznie rzecz biorąc są trzy możliwości:
-
Wszystkie przygotowania były skutecznie owiane tajemnicą.
-
Wszystkie wywiady zainteresowane rozwojem wypadków w Moskwie są do niczego.
-
Nie było żadnych przygotowań.
Prześlij znajomemu
Niech biega sobie w kukurydzę…
0 komentarzy Published 5 lipca 2016    | 
23 tom DZIEŁ Józefa Mackiewicza, obejmujący publicystykę pisarza z lat 1960-1967, jest dokumentem jego ówczesnego myślenia, myślenia niekoniecznie politycznego, nie zawsze o komunizmie.
Zwraca uwagę tytuł nadany przez wydawcę: Szabla i pałka gumowa. Od takiego dokładnie tytułu rozpoczyna się przedwojenny znakomity felieton autora Drogi donikąd, w którym zaledwie na 4 miesiące przed wybuchem kataklizmu we wrześniu 1939 roku pisał:
Knut i Sybir zastąpiony został przez „nagan” i Sołowki. – Ale czy kto kiedy obserwował w okresie rządów „junkierskiego buta” katorgi tego rodzaju jak obozy izolacyjne, koncentracyjne w Niemczech, albo innych państwach europejskich? Wyprzedziły one najśmielsze fantazje przedwojennych sadystów. O takich sprawkach nie śniło się Aleksandrom, Wilhelmom, królom i cesarzom. Czy kto mógł przypuszczać, że wolność prasy dojdzie kiedyś do ograniczeń dzisiaj stosowanych przez państwa totalistyczne? Dawne nahajki, czy szarże policji konnej, zastąpiły pałki gumowe o wieleż bardziej (trzeba im to przyznać) skuteczne. – Jakże te czasy się zmieniają. […] Dziś w obozach koncentracyjnych nie tylko śpiewać, ale… mówić, uśmiechnąć się nie wolno. Człowiek dostaje pałką w łeb i kopniaka w brzuch. A nikt się nie dowie o tym, co zaszło, bo pisać nie wolno. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Dlaczego jestem pesymistą w kwestii brytyjskiego referendum
23 komentarzy Published 17 czerwca 2016    | 
Za kilka dni Wielka Brytania będzie głosować w referendum i jest bardzo możliwe, że elektorat opowie się za odejściem z Niuni Europejskiej. Osobiście uważam Niunię za z gruntu sowiecką organizację. Sowiecką nie w sensie agenturalnym, choć bez wątpienia są sowieccy agenci w Brukseli i Strasburgu. Sowiecką w sensie sowietyzującego wpływu na świat, na społeczeństwo i na kulturę. Brukselscy komisarze ludowi nie różnią się zasadniczo od sownarkomu sprzed prawie 100 lat, a nie używają tych samych metod tylko dlatego, że nie ma takiej potrzeby. Z mojego punktu widzenia, dobrowolna przynależność do europejskiego projektu federacyjnego jest kwestią polityczną, jest pytaniem o suwerenność. Tak się wszakże nie mają sprawy w oczach Brytyjczyków. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Wywiad z Jackiem Szczyrbą, autorem „Punktu Lagrange’a”
0 komentarzy Published 13 czerwca 2016    | 
Dariusz Rohnka: Moim rozmówcą jest Jacek Szczyrba, autor powieści sensacyjno-politycznej „Punkt Lagrange’a”. Czy takie określenie tej książki zdaje się Panu trafne?
Jacek Szczyrba: Nie jestem najmocniejszy w nazywaniu gatunków literackich. Mnożą się one ostatnimi czasy w szalonym tempie. Wydaje mi się, że określenie tematyki opisywanej w mojej powieści jako sensacyjno-politycznej jest uzasadnione, chociaż pewnie znalazłoby się jeszcze kilka dodatkowych przymiotników, które mogłyby ją dookreślić. Pozwólmy jednak czytelnikom na samodzielną ocenę.
DR: Może jednak uchyli Pan rąbka autorskiej koncepcji? Tych „kilka dodatkowych przymiotników” wzbudza ciekawość.
JSz: Fabuła mojej powieści obraca się wokół tematów związanych między innymi z działalnością służb wywiadowczych. W tle pojawia się historia rozgrywek pomiędzy CIA i KGB, przede wszystkim wątek związany z Anatolijem Golicynem, uciekinierem z ZSRS, który próbował przekazać najistotniejsze dla Zachodu informacje o strategii ekspansji komunizmu. Myślę, że przymiotnik „szpiegowska” w odniesieniu do powieści też byłby na miejscu. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Najnowsze komentarze