Zwycięstwo przywódcy Sandinistów, Daniela Ortegi, w zeszłorocznych wyborach prezydenckich w Nikaragui jest wydarzeniem w dwójnasób znamiennym. Jest, po pierwsze, potwierdzeniem trendów, które już od niemal dekady dominują w życiu politycznym tej części świata, a które najtrafniej można określić mianem kubanizacji lub komunizacji Ameryki Łacińskiej. Ameryka Południowa zmierza prostą drogą w kierunku komunizmu, co do tego nie można mieć już dzisiaj najmniejszych wątpliwości. Jest to przy okazji największy, choć stosunkowo niegłośny, sukces kubańskiego przywódcy, Fidela Castro. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Ukazało się jakiś czas temu, nakładem Wydawnictwa Arcana, nowe wydanie Ptasznika z Wilna, Włodzimierza Boleckiego, z podtytułem O Józefie Mackiewiczu (Zarys monograficzny). (1) Jest to dzieło ogromne: na przeszło 900 stronach, Bolecki zajmuje się biografią pisarza, potem historią napaści na Mackiewicza (eufemistycznie znaną jako „sprawa”), wreszcie omawia jego poglądy i jego pisarstwo. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
W ubiegły poniedziałek świętowaliśmy Dzień Kolumba, w którym możemy dostrzec sedno światowego sporu o kulturę. Niektórzy patrzą na „uniwersalną” kulturę europejską jako coś złego. Być może woleliby, żeby chińska cywilizacja rozprzestrzeniła się po świecie, albo muzułmańska. Czy Inkowie i Aztecy daliby nam demokrację i wolny rynek wraz z wolnością i dobrobytem? Mało prawdopodobne. Mnie się zdaje, że niezależnie od zbrodni popełnianych od czasu do czasu, zachodnia cywilizacja była czymś dobrym. Bez Kolumba i odkrycia nowego świata, nie istniałyby Stany Zjednoczone i kto wtedy wyciągnąłby Europę i Azję z gruzów wojny światowej? Czytelnik nie może sobie wyobrazić ile oburzonych listów dostaję każdego tygodnia od ludzi, którzy przypominają mi, że spuścizna Ameryki składa się głównie z Hiroszimy i Nagasaki. Czyżbyśmy zapomnieli historię ostatnich dwudziestu pięciu wieków? Czy zapomnieliśmy o okrucieństwie królów perskich, o zniszczeniu Kartaginy przez Rzym, o barbarzyńskich inwazjach, które zalały następnie Rzymian? Czy zapomnieliśmy całą tę morderczą historię z napadami Wikingów, z mongolskimi hordami, z kanibalami? Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Na pohybel Bladym Twarzom czyli wojna w cyberprzestrzeni
0 komentarzy Published 27 października 2007 | 
Jest pewien gatunek hollywoodzkich filmów, które chcąc być na fali, pokazują konflikt prowadzony przy pomocy komputerów. Jednakże producenci tych filmów bardzo prędko spostrzegli, że jakkolwiek pokazywanie wojny na internecie jest wprawdzie intratne, to samo stukanie w klawisze nie jest wystarczająco spektakularne; zatem, żeby przyciągnąć ludzi do kina, trzeba rozpocząć pościgi, strzelaniny i mordobicia prędzej raczej niż później. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Nie będę krył, że wybierając się na najnowszy film Andrzeja Wajdy, miałem z góry ugruntowany pogląd. Mistrz polskiej szkoły relatywizmu filmowego nie wydawał mi się odpowiednim kandydatem na autora filmu o zbrodni katyńskiej. Jako twórca adaptacji powieści Andrzejewskiego „Popiół i diament”, reżyser propagandowych eposów z gatunku „Człowieka z marmuru” i „Człowieka z żelaza” wydawał mi się nieodmiennie typem ideowca, skrupulatnie dopasowującego swój prywatny etos do zmiennej koniunktury. Dzieło Wajdy to mit zagubionego akowca, dobrodusznego bolszewika, solidarnościowego zrywu, siermiężnej koegzystencji imponderabiliów z koniecznością dziejową. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Carl Bernstein, ten sam, co sprawił łotergacie Nixonowi i „wszystkim ludziom prezydenta”; ten, co obnażył skorumpowaną administrację amerykańską w słynnej książce All the President’s Men, podważając tym samym na lata całe zaufanie Amerykanów do jakiejkolwiek władzy – tym razem postanowił zająć się Solidarnością. Gdyby tylko wynik był ten sam!… Gdybyż tylko podważyć zdołał bezrozumną wiarę Polaków w Solidarność – ale nie ma na co liczyć. „The Holy Alliance”, The Time Magazine, 24.2.1992, jest kolejnym dowodem na to, że inteligentny zachodni dziennikarz, porzuca wszelkie detektywistyczne dociekania, ba, zostawia rozum w domu, kiedy staje wobec rzeczywistości manipulowanej przez komunistów. Jak tylu korespondentów przed nim, niestety, i on dał się nabrać. Iluż to dziennikarzy jechało do Moskwy w celu „obnażenia”, by po powrocie wciskać czytelnikom kit bolszewickiej propagandy. W latach osiemdziesiątych, korespondenci tak bardzo byli pod wrażeniem fatalnych warunków życia, że przywieźli na Zachód zdumiewającą myśl: komunizm chyli się ku upadkowi! Bernstein, jak tylu przed nim, przyjmuje za prawdziwą, tę wersję podkomunistycznej rzeczywistości, w której wszystko układa się zgrabnie, wydarzenia mają jasno określone przyczyny i skutki, wszystkie elementy pasują do siebie jak ulał. Zabawne, że gdyby stosował taką logikę wobec „wszystkich ludzi prezydenta”, to nie byłoby Watergate. No, ale Bernstein zostawił swój rozum na Zachodzie. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Chiny. Znaki zapytania pojawiają się nawet w tych obszarach, których identyfikacja, pozornie, nie powinna stanowić problemu. I tak, biorąc pierwszą z brzegu wątpliwość, możemy zapytać, jaki ustrój polityczny panuje obecnie w tym państwie? Komunizm, socjalizm, a może państwowy kapitalizm? Niezależnie od tej czy owej, oderwanej opinii, próżno by szukać jednoznacznej, zgodnej odpowiedzi ekspertów na to, zdawać by się mogło, stosunkowo proste pytanie. Nie znajdziemy jej z bardzo wielu powodów, z których wymienić wypada przynajmniej trzy. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Niezaprzeczalne przygotowania wojenne Rosji
3 komentarzy Published 9 października 2007 | 
Od 1998 roku publicznie mówiłem o przygotowaniach wojennych Rosji. Pomysł szykowania się do wojny nuklearnej jest absurdalny dla większości Amerykanów, ponieważ wojna atomowa nie ma sensu w oczach społeczeństwa konsumpcyjnego. A jednak przygotowania wojenne Rosji były równie niezaprzeczalne wówczas, jak są dziś. Na dodatek Rosja nie jest społeczeństwem konsumpcyjnym. W późnych latach 90. Rosja odnawiała ogromne schrony przeciwatomowe i budowała podziemne miasta. Takie urządzenia mogą przydatne tylko w przyszłym konflikcie nuklearnym. Wydawało się wtedy trudne do wyjaśnienia, dlaczego państwo, które było rzekomo w stanie kryzysu, marnowało swe mizerne zasoby na coś równie kosztownego, ale także tak odległego od „normalnych” oczekiwań. „No to co,” ludzie wzruszali ramionami. „Rosjanie są przyzwyczajeni do robienia takich rzeczy. To im daje psychologiczny komfort. Niech robią, co chcą. Nie musimy się tym przejmować.” Jednakże obserwatorzy nie dostrzegli, że Rosja bez ustanku gwałciła umowy w sprawie kontroli zbrojeń; nie przyznawała się do wszystkich głowic nuklearnych w jej posiadaniu i nie niszczyła ich w weryfikowalny sposób, przez cały czas rozwijając nowe systemy broni biologicznej i chemicznej.
Prześlij znajomemu
1. Nie, Europa Wschodnia nie została naprawdę wyzwolona. Ale sztuczne wyzwolenie może łatwo obrócić się w prawdziwą wolność, jeśli ukryci manipulatorzy zostaną ujawnieni i ich władza oddana zostanie w ręce prawdziwych patriotów. Najwyższy na to czas.
2. Czy można by uznać, że nazizm został prawdziwie pokonany, gdyby po zakończeniu II wojny wszyscy szefowie Gestapo pozostali na swoich posadach, nikt nie zakłócałby ich spokoju kryminalnymi dochodzeniami i dysponowaliby nadal taką samą władzą co przedtem? Sowiecki aparat państwowy, KGB i rosyjska mafia – to jedno i to samo. Zmiany w byłym ZSRS były zaledwie zasłoną dymną dla oszukania opinii publicznej na Zachodzie i dla rozbicia ostatków antykomunizmu. Nie muszę dodawać, że operacja zakończyła się sukcesem. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
1. Rok 1989 oceniam bardzo pozytywnie. Europa Wschodnia wywalczyła wolność.
2. Ani jedno ani drugie. Rządy Jelcyna i Putina to ani kontynuacja sowieckiego bolszewizmu, ani proces demokratyzacji. To ewolucja od międzynarodowego socjalizmu do narodowego kapitalizmu. Zmiany w ROSJI mają minimalny wpływ na sytuację międzynarodową. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
1. W moim przekonaniu rewolucje w Europie Wschodniej zostały zaplanowane ze znacznym wyprzedzeniem przez KGB i utajnioną komórkę działającą w obrębie Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego, w bezpośrednim związku z wielką strategią opracowaną pod koniec lat 50. przez komitet sowieckich strategów, działający pod kierownictwem Leonida Breżniewa (w którego składzie był m.in. Generał KGB, Nikołaj Mironow, miłośnik starożytnej Sztuki Wojennej Sun Tzu). Realizacja nowej strategii związana była z przeświadczeniem, że po śmierci Stalina niezbędne są gruntowne reformy systemu, które pozwolą na jego przetrwanie. Starannie przygotowane zmiany miały być przeprowadzone przez tajne struktury KGB, a jednym z najistotniejszych punktów było wykorzystanie ruchu dysydenckiego, który mógłby być zaakceptowany przez Zachód. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
1. Nikt sobie niczego nie wywalczył, bo żadnej walki nie było, jeśli nie liczyć zabicia Ceausescu. W wyniku „globalnego porozumienia” Moskwy z Waszyngtonem i kim jeszcze należało, niejawnego „Kongresu Wiedeńskiego” czy nie spisanego „Traktatu Wersalskiego” Imperium zostało okrojone i przeorganizowane. We wszystkich krajach na czele przemian stanęli odpowiednio usytuowani ludzie służb specjalnych, którzy pokierowali „transformacją ustrojową”. W zależności od warunków lokalnych, ta transformacja miała (i ma) różny przebieg. Najgorzej wyszła na tym Polska, ponieważ – dzięki istnieniu zagenturyzowanej opozycji i współpracującej hierarchii kościelnej, przemiany miały charakter najmniej autentyczny, a społeczeństwo zostało oszukane w największym stopniu. Tym niemniej, wszystkie narody uzyskały pewną szansę na „wybicie się na wolność” . Także funkcjonariusze służb, którzy stanęli na czele tych przemian, wyłamują się, lub wyłamywali się z założonego schematu i wykorzystali okazję ,w większym lub mniejszym stopniu, do uwolnienia się od „centrali” bądź poszukania sobie nowych panów. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Wielka Brytania jest od wielu lat uznanym (ciekawe czy słusznie) liderem w dziedzinie inwigilacji swoich obywateli. Władze tego kraju mają do swojej dyspozycji około 4 mln kamer, dzięki czemu, jak się szacuje, przeciętny Brytyjczyk staje oko w oko z kamerą średnio 300 razy dziennie. Zawdzięczając wysublimowanej technice, życie pana Smitha już dawno przestało być tajemnicą dla jego opiekuńczego anioła stróża, który z dużą dozą dokładności może prześledzić niemal każdy krok swojego podopiecznego, sprawdzić, którą linią metra podróżuje, czy aby za często nie spóźnia się do pracy, a nawet w czyim towarzystwie spożywa drugie śniadanie.
Skuteczność brytyjskich metod inwigilacji została objawiona najpełniej w lipcu 2005 roku, w ciągu kilku dni po tragicznych zamachach terrorystycznych w centrum Londynu. Bardzo szybko okazało się, że wszędobylskie kamery pozwalają nie tylko na bezbłędną identyfikację zamachowców, ale nawet na dokładne odtworzenie trasy ich podróży, ostatnie spotkanie przed planowaną akcją, analizę zachowania. 4 mln kamer okazały się w tym przypadku bezcennym źródłem informacji.
Prześlij znajomemu
Martin Sixmith był przed kilku laty tak zwanym spin doctor, czyli szefem od propagandy, w brytyjskim ministerstwie transportu, kiedy wybuchł tam straszny skandal. Sixmith został wyrzucony na zbity pysk, po czym cała maszyna rządu i partii lejburzystowskiej obróciła się przeciw niemu. Na szczęście, jako młody człowiek był także korespondentem BBC w Moskwie, miał więc dość znajomości wśród dziennikarzy, by przeżyć ataki machiny państwowej. Zdawać by się mogło zatem, że taki rzadki zestaw doświadczeń wyposażył go idealnie dla dochodzenia w sprawie tajemniczego zabójstwa Aleksandra Litwinienki, który został otruty w Londynie, w listopadzie ubiegłego roku, przy pomocy radioaktywnego polonu. Mogłoby się tak wydawać, bo przecież poszukiwacz prawdy w tak skomplikowanej historii będzie musiał przebić się przez masy sowieckiej agit-prop, którą w Anglii nazywa się niewinnym mianem spin.
Polon był najprawdopodobniej wielokrotnie używany w przeszłości przez kgb – czy też fsb, jak się teraz chcą nazywać – ale nigdy dotąd nie został wykryty i niewiele brakowało, żeby i tym razem udało się mordercom ujść bez szwanku. Promieniowanie alfa, spowodowane izotopem polonu 210, wykryto dopiero w dzień śmierci Litwinienki. Podejrzenie padło prędko na panów Kowtuna i Ługowoja, „byłych oficerów służb bezpieczeństwa”, którzy spotkali się z nim kilkakrotnie i pozostawili po sobie radioaktywny ślad podczas swych wizyt w Londynie. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
W grudniu zeszłego roku, nowy metropolita warszawski, arcybiskup Stanisław Wielgus wyraził pogląd na temat pojawiających się od czasu do czasu, z monotonną natarczywością, prób tropienia tajnych współpracowników służby bezpieczeństwa, działających w kościele katolickim: bałbym się bardzo – powiedział hierarcha – żeby lustracja nie stała się formą współczesnej inkwizycji. Osobiście, kościelny dostojnik nie jest przeciwnikiem lustracji, obawia się jednak, że przy tej okazji może dojść do zniszczenia człowieka na podstawie półprawd i wątpliwych informacji ludzi, którzy nie byli nastawieni na prawdę. Wystąpienie nominata nie mogło być zaskoczeniem dla tzw. opinii publicznej, która podobne w tonie i z ducha wypowiedzi wielokrotnie zdołała usłyszeć z ust najwyższych dostojników kościelnych.
Tym razem słowa kolejnego katolickiego hierarchy, usiłującego zamazać obraz rzeczywistego charakteru stosunków państwo-kościół, nabrały wymiaru profetycznego. Jeszcze dobrze nie obeschła farba na uroczystej deklaracji ekscelencji, a już do głosu doszli ludzie podejrzewani o instrumentalne podejście do prawdy. Doniesienia Gazety Polskiej, według której Stanisław Wielgus miał współpracować ze służbami specjalnymi peerelu, zostały uznane za jaskrawy przykład dzikiej lustracji i ostro napiętnowane w mediach. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Józef Mackiewicz i teoremat nieskończonej ilości małp
7 komentarzy Published 31 sierpnia 2007 | 
Tak zwany „teoremat nieskończonej liczby małp” sformułowany został w XIX wieku przez TH Huxleya. Przewiduje on, że jeśli wyposażyć nieskończoną ilość małp w takąż nieskończoną liczbę maszyn do pisania, to któraś z tych małp wystuka w końcu arcydzieło, pozostając w uroczej ignorancji tego wiekopomnego faktu. Małpa jest tu raczej niezasłużonym znakiem „bezmyślności”, maszyna do pisania zaś, jest symbolem techniki. Widać więc jak na dłoni, że teoremat Huxleya, odnieść się da z łatwością do współczesnej wersji internetu, w której niezwykle wysoka (choć nie nieskończona) liczba aktywnych użytkowników wystukuje do upadłego na klawiaturach swoich komputerów.
Wiedzę na temat owego dziewiętnastowiecznego dziwoląga zaczerpnąłem z książki Andrew Keena, pt. Kult amatora czyli Jak dzisiejszy internet zabija kulturę i niszczy gospodarkę.(1) Keen nie jest zwykłym krytykiem internetu z rodzaju tych, którym litery www. wydają się wypowiedzią jąkały – Keen był luminarzem Silicone Valley w latach 90. Jak sam przyznaje, był apologetą rewolucji informacyjnej – ale do czasu. Ściślej, do momentu, gdy zrozumiał, że internet zmierza do „zastąpienia tyranii ekspertów dyktaturą idiotów”. Keen określa cyfrową rewolucję, tzw. Web 2.0, jako „ignorancję zmieszaną z egoizmem, zmieszaną ze złym smakiem, zmieszaną z władzą motłochu – na steroidach.” Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
W swoim poemacie Moskwa – Pietuszki, Wieniedikt Jerofiejew pisał z wewnętrznym przekonaniem: Wszyscy mówią ‚Kreml, Kreml’, od każdego to słyszę, a ja sam ani razu Kremla nie widziałem. Zamykając oczy na dookolną rzeczywistość, tułający się po stolicy swego kraju, Jerofiejew nie mógł chyba lepiej wyrazić swojego zniesmaczenia. Jako poeta, pisarz, człowiek bynajmniej nie sowiecki, mógł sobie ignorować wszystko, na co tylko przyszła mu ochota, choć, po prawdzie owa buńczuczna deklaracja była jedynie błyskotliwą próbą zakamuflowania trawiącej go rozpaczy. Jerofiejew usiłował ignorować podsowiecką rzeczywistość, i takie było jego święte prawo, inaczej rzecz wygląda, gdy owa ignorancja nawiedza wielkich (choćby jedynie tytularnie) aktorów tego świata. W tym drugim przypadku, bezrozumne zamykanie oczu na rzeczywistość prowadzić musi do przykrych konsekwencji.
W połowie lipca 2007 roku na pierwszych stronach wszystkich światowych gazet pojawiła się elektryzująca informacja: Rosja zawiesiła swój udział w Traktacie o Ograniczeniu Sił Konwencjonalnych w Europie. Według oficjalnego oświadczenia Kremla, decyzja ta została podjęta w związku z wyjątkowymi okolicznościami, które naruszają bezpieczeństwo Federacji Rosyjskiej i wymagają podjęcia natychmiastowych kroków. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
„Największy polski pisarz XX wieku pozostaje w Polsce prawie nieznany. Jego dzieł nie ma w księgarniach, czytelniach i bibliotekach szkolnych. Erudyta, który wielokrotnie bardziej zasłużył na literacką Nagrodę Nobla niż Czesław Miłosz czy Wisława Szymborska, żadnych nagród nie otrzymał. Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest fakt, że Józef Mackiewicz (bo o nim tu mowa) był zdecydowanym antykomunistą, który ten nieludzki system znał nie tylko z literatury czy z opowieści, ale sam zaznał jego dobrodziejstw na własnej skórze, będąc przymusowym poddanym Józefa Stalina w latach 1939-1941. Dziś niezawisłe (!) sądy Rzeczypospolitej Polskiej stoją na straży, aby nawet fragmenty jego dzieł nie mogły być drukowane w kraju bez zgody jedynej spadkobierczyni jego praw. Jest nią Nina Karsow-Szechter, wdowa po Szymonie Szechterze, stryju Adama Michnika. Nie tylko ciekawostką jest więc fakt, że Adam Michnik jest jednym z organizatorów literackiej Nagrody Nike w neo-PRL (bo do takiego kręgu twórców odnosi się głównie środowisko, w którym to wszystko się obraca), natomiast Józef Mackiewicz jest patronem nagrody literackiej, która promuje zupełnie inne wartości. Ale cóż, Gazeta Wyborcza jest bogata i opiniotwórcza, zaś patron nagrody swego imienia skazany został na to, co najgorsze – na niebyt.”
Tak od serca wygarnął Łukasz Reda w wypracowaniu pt. Józef Mackiewicz zaszechterowany, PolskieJutro.com.
Czy wybranie się do biblioteki, czytelni albo księgarni mogłoby mieć jakiś wpływ na Redę? Nie sądzę. Nie bywa w księgarniach, bo gdyby bywał, nie pisałby takich bzdur; nie czytał Mackiewicza ani nie zna historii, bo gdyby czytał, to wiedziałby, że Mackiewicz żył pod bolszewicką okupacją tylko rok, że ani Moja dyskusja z NKWD, ani Prorok z Popiszek nie są fragmentami Drogi donikąd; nie zna pisowni nazwisk ludzi – Świerzewski? Karsow? – o których ośmiela się zabierać głos. I tak dalej. Ten człowiek tak bardzo pochłonięty jest swoim ideologicznym zboczeniem, że nie zauważyłby rzeczywistości nawet, gdyby uderzyła go swym pięknem w twarz, więc nie ma oczywiście sensu polemizować z czymś takim. Poza tym odmawiam doprawdy prowadzenia polemiki z kimś, kto pisze „qui bono”… Zatrzymam się tylko przy jednym punkcie: związku pomiędzy poglądami politycznymi a więzami rodzinnymi.
Argument ten jest do znudzenia powtarzany przez „komentatorów nowej sprawy Mackiewicza”: dziwny związek pomiędzy bolszewikiem, Adamem Michnikiem, i antykomunistką, Niną Karsov. Związek, który w języku polskim nazywa się powinowactwem, a nie pokrewieństwem, jak wielokrotnie błędnie głoszono w prlowskiej blogosferze. Ponieważ ludzie ci nie tylko nie znają historii, ale są pozbawieni najbardziej rudymentarnej kultury, to nie jest im wiadomym, że nawet związki pokrewieństwa, nie determinują podobieństwa poglądów politycznych ani postaw życiowych. Nie słyszeli pewnie nigdy o Kainie i Ablu, o Jakubie i Ezawie, o Izaaku i Ismaelu, o Józefie i jego braciach – nie słyszeli o nich, bo to wszystko Żydzi (z wyjątkiem Ismaela, który był czymś na kształt pre-przechrzty, co pewnie czyni go emocjonalnie bliższym prlowskiemu antysemicie), zatem – spisek! Żydo-komuna! Bij, zabij! Żydzi na Madagaskar!! Wodzu, prowadź!!! Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Najnowsze komentarze